niedziela, 30 września 2012

002, czyli sukieńczane konotacje

Średnia wyrosła z sukienek w kwiatki dobre cztery lata temu, nie informując matki rzecz jasna wprost, ale robiąc minę, taka z wydęciem dolnej wargi i przewróceniem oczami. Z kwiatuszkami, takimi drobniutkimi jest tak, że najpierw się wyrasta, by potem dorosnąć. Bo tydzień temu dorosła do zieloniutkiej sukienki. 

Gdy już się wychorowałam ponad dwa lata temu, przyszła, przysiadła na brzeżku fotela i ziuuuu, polały się łzy. Że ona co prawda nie ma ambicji hipsterskich, ale podchichują się z niej w szkole, stronią, bo - zobacz mama, jakie ja mam ubrania. Fakt, dzieciuchowate wszystko i za małe. Otrząsnęłam się z amoku chorobowego i skupienia na sobie; Pan Ha zajmował się dziećmi ja trza, ale, no nie wymagajmy od chłopa, żeby jeszcze dziewczyńską garderobę uzupełniał. Szybkie zakupy załatały najpilniejsze potrzeby, a dalej było już normalnie. Średnia stawia na wygodę, sportowy styl, minimalistką nie jest ale ogólnie marki wszelakie ma w tyle, choć wrażliwość na estetykę posiada.
Estetykę
Swoistą
Ciekawe jak wygląda jej matrcya wzorów
kiedy i jak została wdrukowana, się zastanawiam, bo zachwyciło ja takie coś


Już, już miała wyrzucić do kontenera, zaprzągnięta latem przeze mnie i siostrę do komisyjnego opróżniania piwnicy, ale zapatrzyła się, zachwyciła - możemy zabrać to, mamaaa??? znajdziesz na to miejsce w walizce???.

sobota, 29 września 2012

001, czyli początek

projektu Jeden dzień Jedno zdjęcie

widok z okna kolezanki

Bo nie umiem robić zdjęć, nie umiem też obrabiać.
Może się więc nauczę choć troszkę.

W ramach kochania życia (natchnęta przez Joannę, jak chyba pół Polski tego łykendu), mieliśmy udaną sobotę.
Postaramy się mieć równie fajną niedzielę.

czwartek, 20 września 2012

Kolejna noc

bezsenna męczy mnie.

Cały dzień snuję się ledwo ciepła, gotowa zasnąć gdzie bądź przysiędę, a gdy tylko wieczór nadejdzie, włącza się niepokój. Niepokoję się, że nie będę mogła zasnąć, a gdy już czas snu nadchodzi, ja nie śpię, bo niepokój przybrał rozmiary całkiem pokaźnego wkurwa, że zasnąć, a jakże, nie mogę. I tak się kręcę nakręcając.


Wypracowałam sobie taki szema: jeśli do 12 nie mogę zasnąć, łykam tableteczkę. Ale czasem przegapię 12 (teraz jest na ten przykład 1), a wtedy już nie warto łykać, bo rano będę zombi. Tę logikę obala fakt, że jeśli nie łyknę, to (być może) nie zasnę, więc i tak będę zombi, więc jednak łykam o 1, 2 albo i później. Rano jestem, a jakże, zomi, bez względu na to, czy łykłam czy nie.

Przypadłośc ta, niewątpliwie będąca ułomnością, musi być czymś spowodowana. Dopatruję się następujących powodów: fakt przejścia raka (fsak, ja we fsyskim doszukuję się tropów raka - rzekłby Pan Ha; i miałby rację), fakt bycia manopauzowaną, fakt życia na obczyźnie i to trudnej obczyźnie, fakt przeżycia ponad 40 lat i fakt analizowania przeżytych 40 lat. Się zastanowię, skreślę potrzebne.

Średnia jako barometr rodzinny wszystko wie i wyczuwa. - A dzisiaj mnie zawieziesz do szkoły czy mam wziąć taksówkę? zapyta, jeśli się nie zwlekę z pościeli (oburzonych uprzedzam - taksi dom szkoła = 6 zeta, benzyna dom szkola dom = 10 zeta). Idę więc, jest 1.15; łykłam, czas graniczny, może dam radę.

niedziela, 9 września 2012

Niedzielna herbata

Nieśpiesznie, wsłuchując się w sygnały umęczonego nerwu kulszowego, sunę po domu zaznaczając moją obecność, obecność Pani Domu. Poprawiam porządek po Pani Sprzątającej, próbuję nadrobić niedopatrzenia z całego tygodnia. I wciągam Średnią w gospodarkie czynności. Porządkowanie garażu przerosło możliwości nerwu, dopiero co otępionego serią zastrzyków i kroplówek.

Odpuściłyśmy i zabrałyśmy się za porządkowanie siebie: ja maseczkę przeciwzmarszczkową, Średnia, no właśnie, po kie licho jej cokolwiek, skórka jak marzenie, napięta, naturalnie zaróżowiona. Oczy jej świecą, chce też czymś się wysmarować, młoda kobietka chce mieć poczucie, że zadbała o siebie. Niziam ją lekko maseczką nawilżającą, wybucha śmiechem i kolejnym maźnięciem zahaczam o rozdziawioną paszczę, porcja seledynowej maseczki ląduje na aparacie.

Jesteśmy same, chłopaki pojechały na dwa dni do babci. Ciekawe o której wrócą; Średniej oczy się śmieją. Niech zgadnę; o 15 zjedzą obiad, a potem Tata będzie miał dylemat - wracać już do nas, bo tęskni, czy poczekać na poobiedną ataję - zieloną herbatę z miętą, słodką jak ulepek i mocną jak kawa. Parzenie tej herbaty to poobiedni, czasami wielogodzinny rytuał w wielu domach. Ja nigdy się tego nie nauczyłam, szkoda mi było czasu.

środa, 5 września 2012

Przemeblowanie

Powrót do skrzeczącej rzeczywistości jest trudny.

Cudowność wakacyjnej normalności, powolności ale i ciągłego rozwoju (jak ja Was Polacy nie cierpię, za nieumiejętność docenienia własnej rzeczywistości :P). Czas i cierpliwość dla dzieci, ich zachwyt, wrażliwość i uważność...
Pan Ha patrzy na nas podejrzliwie. A ja zakochałam się w swoich dzieciach.

Wygrzebałam się w Polsce z dołka w try miga. Zrobiłam podsumowanie, potem reset i przemeblowałam hierarchię. Dzieci, maż, mój rozwój i dopiero dalej zbawianie reszty świata.

9 lat temu...
 

poniedziałek, 3 września 2012

No bo jak to, tak

nie pisać przez dwa miesiące?
 Mało tego, nie wchodzić i nie czytać zalinkowanych blogów?

Przyznaję, Chustkę czytam codziennie. Ale wiadomo, Chustka jest tylko jedna.

A reszta? (proszszsz, jak pejoratywnie brzmi - RESZTA).
Innych też kocham. I boję się i martwię i ... wchodzić nie chcę ani czytać....

Dzisiaj zebrałam się w sobie i ... poczytałam; i zaszlochałam...

Słów brak. Chciałabym, by utrzymał się stan rzeczy sprzed 3 miesięcy, kiedy to było... nieźle.
Dziewczyny, wybaczcie. Muszę się ogarnąć...