czwartek, 20 grudnia 2012

Prezenty od Gwiazdora

Właśnie tak, żeby wszystko było jasne w Dakarowie prezenty przynosi Giazdor, nie jakiś tam Mikołaj.

Dwie listy życzeń wiszą już od jakiegoś czasu na lodówce. W poprzednich latach przyprawiały nas o bolesny skurcz żołądka; listy były dłuuuugie - to, albo to, albo tamto i jeszcze to, to i to. Tegoroczne listy życzeń zadziwiły mnie tym razem swoją skromnością. Każdy nielat chce po dwa prezenty, jeden konkret wyłuszczony, drugi ma być niespodzianką. I już.

A co Ty byś chciała? Podpytywał się Pan Ha. Cóż ja bym chciała? No nie wiem, jakby sie zastanowić, to odrosty wołają o fryzjera (mogłabym pójść do tego najlepszego w mieście), może... no nie wiem, no nie wiem. W Senegalowie włącza mi się skąpiec i nic-nie-potrzebujec.

Zwłaszcza po wizycie na południu, gdzie ..., no właśnie, ciekawe o czym one marzą?

sobota, 15 grudnia 2012

Tak, to ja, głupia matka

Dwa tygodnie temu namawiali mnie na wspólny łykendowy wypad do amerykańskiej mini-bazy wojskowej pod Dakarem. Mąż i dzieci. W  programie demonstarcja broni, basen, quady itede. Zajęta przygotowaniami do własnego wyjazdu, machnęłam ręką - jedźcie sami. Ot, chwila rodzicielskiej nieuwagi z mojej strony, niedbały rzut oka na program zaproponowany przez "Pracę" męża.

Wrócili... oczarowani. - Mama, ja dwa razy ucelowałam z broni snajperskiej z 200 metrów, i wiesz, z tej snajperskiej łatwiej sie strzela niż z pistoletu, a tata to se nos zranił, bo głowy nie odsunął jak strzelał z takiej ciężkiej broni, która ma spory odrzut - trajkotały dzieciaki na zmiane, a mi oczy wychodziły z orbit. - I jeździliśmy quadami, sami, a tata to jechał najwolniej, nie założył googli i cały był czerwony od pyłu - słowotok ciągnął się w nieskończoność.
- I jacy oni przystojni Ci żołnierze (to Średnia), i jakie fajne okulary maja, a te ich super ubranie to bardzo cieżkie (to Najmłodszy) i zobacz - łuski mogłem zabrać - na dowód wyciagną rękę ze złotymi walcami, pustymi z jednej strony...
- no a basen - zapytałam? Miał być basen i gril chyba, nie? - Eee, tam, woleliśmy postrzelać dłużej, basen to nic cool przecież - odparowali. - Mama, to był najciekawszy dzień w moim życiu od czasu wakacji w Polsce - szczerość Średniej mnie rozbroiła i nie przeszło mi przez gardło zdanie, które powinno wtedy paść, że jednak broń służy do zabijania.

Tego wieczoru długo rozmawiałam z mężem i ze znajomymi, że Amerykanie mają zupełnie inne podejście do broni, że u nas w Polsce coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Że gdybym wiedziała, że nie powinnam pozwolić, że... moje dzieci są już w pewien sposób zgubione, że to jak pierwszy papieros, że ich młodziutkie synapsy zostały poddane manipulacji, która może rzutować na całe ich życie.

Po tym co stało się wczoraj w USA, dyskutujemy z nimi, z nielatami.
Ale właściwie powinniśmy na kolana przed nimi paść i powiedzieć, że ta wyprawa, oczarowanie i cały tamten dzień, nie powinien się wydarzyć.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,13054703,Strzelanina_w_szkole_podstawowej_w_Connecticut___Sa.html

wtorek, 11 grudnia 2012

Wspomnieniowe sms

Skrzynka sms mi sie zapchała, a żal wywalać sms z czasów chorowania/leczenia, a raczej komplikacji po leczen z powodu których leżałam miesiąc w szpitalu, a lekarze szukali przyczyny temperatury ponad 41 stopni. Przczyny nie znaleźli, ale przebadali mnie na wszystko. WSZYSTKO! Po miesiącu temperatura spadła do 38 i puścili mnie do domu.

Postanwiłam gdzieś uwiecznić te sms i wreszcie, po prawie 3 latach wywalić je z komóry. Zwłaszcza, że niektore smieszna są; inne straszne....
  1. "Zrób im skandal, bo na pewno źle zrobili - musi boleć" - odpowiedź koleżani na mój sms, że punkacja lędźwiowa bolała tyle co nic
  2. "A dziura po pobraniu szpiku z mosztka (ortografia oryginalna męża) zarosła Ci już?" sié biedak/mąż niepokoił na odległość
  3. "Chikungunya" - no więc gdy lekarze szukali co mi jest, przyjaciółka M znalazła w necie info, ze mam objawy jak po ukąszeniu komara z Indii, który roznosi wirus o takiej nazwie. Ostatecznie nie zasugerowałam lekarzowi prowadzącemu badań w kierunku poszukiwania chikungunya, chociaż na boleriozę sami z siebie mnie przebadali. Próbki z krwią oczywiście poleciały do Fr. Nie pytajcie prosze, ile to kosztowało ;)
  4. "Je suis partie pour Geneve pour des examens medicaux. Je pense bien fort a toi. Bisous. C" Kolezanka w niedoli. Ona z piersia walczy i chyba wygrała wreszcie.
  5. "bnjr mme haris c le cabine dentair cest ok nsia (ubezpieczenie) prend en charge le detartrage" - zdalne kierowanie stanem uzębienia dzieci. Średnia przed założeniem aparatu miała sie pozbyć osadu.
  6. "Votre code de verification de google est....." Nie mm pojecia co to, do dzisiaj nie sprawdziłam.
  7. "Bjr nous courons demain matin rv isabelle, seance rapide jeudi matin seance plus cool, jespere que tu vas mieux bizzzz. M" - taaaa, one po 10 kilosów wtedy, a ja ledwo co łyżką do gęby mogłam trafić. Ten sms, miał mi dodać jak to się mówi, po polsko-francusku, kurażu :D
  8. "to może jednak transport sanitarny do Polski? Ale na pewno bedzie dobrze " - to moja sister z PL.... Podkreślony tekst wkurzył mnie jak Was wszystkie, Drogie Przyjaciółki w niedoli.
No to troche miejsca się w skrzynce zrobiło.
A Wasze najśmieszniejsze/najdziwniejsze sms?

niedziela, 9 grudnia 2012

Wróciłam

12 godzin w samochodzie w jedną stronę, dwa dni badań, dwanaście godzin na powrót. Kedougou... Koniec świata i miejsce specjalne. Dla mnie, Maciochy i kilku innych osób.
Mimo podróży do granic wytrzymałości... nie czuję zmęczenia :D

Priorytet to raporty; potem wybiore kilka zdjęć (są fatalne niestety, no ale albo się fotografuje, albo koordynuje i kasy pilnuje) i opiszę.

Jestem zadowolona. Wspaniali lekarze, którzy godzą się za psie pieniądze poświęcić 4 dni pracy i nauki (Malick, Tarek, Tourra - kocham Was, Laye i Samba, też Was kocham oczywiście) badali kobiety od świtu do nocy z przerwą na obiad. Szkoli położne i tłumaczyli, tłumaczyli, tłumaczyli.
A Barbara reprezentowała nas pięknie i godnie. Było dobrze.

Dziś tylko mały przedsmak klimatów - przerwa na śniadanie i tankowanie  w drodze do Kedougou i taki widoczek uchwycony. Podróżowaliśmy lekko lepszym samochodem, całe szczęście...

środa, 5 grudnia 2012

Podróż i projekt

Jadę jutro z samego rańca na południe kraju, pod granicę z Gwineą do Kedoguou. Ostatni raz odwiedziłam to miasteczko pięć lat temu. Teraz jadę z "projektem" (wtedy zresztą też jeździłam, ale z innymi; mniej serca w nie wkładałam to i mniej nerwów mnie kosztowały, ale ja nie o tym).

Patrzcie, na dole po prawej stronie, widzicie, jak to daleko???


Obiecywałam kiedyś, że opiszę i obfotografuję na czym polegają te moje projekty rakowe/pomocowe, czy jak je tam zwał. Podkreślam, jestem tylko mróweczką koordynującą, czyli: wszystkiemum winna i każdy coś chce.

Ale... bateria w aparacie naładowana, zdjęcia porobię i opiszę. Trochę to potrwa, bo zapytam każdego obfotografowanego, czy wyraża zgodę itede, ale myślę, że to będzie najlepsze zakończenie TEGO bloga (bo że będę pisać innego, jestem już przekonana).

Trzymać kciuki za podróż! Czeka nas jutro prawie 800 kilosów.

sobota, 1 grudnia 2012

Łańcuszek

Zofijanna, którą czytam baaaardzo chętnie i z wielką przyjemnością, wyróżniła mnie. Tym.

Mam odpowiedzieć na 7 pytań i nominować kolejne 7 osób by na nie odpowiedziały.
Pierwsze uczynię, z drugim się trochę ociągnę, bo .... no ... jakoś mi tak niezręcznie.

A oto pytania i moje odpowiedzi. Pytania też moje.

1. Białe czy czarne? Brązowe oczywizda
2. Białe czy czarne? Wszystko jedno, byle konkretne, wyraziste i zdeklarowane.
3. Białe czy czarne? Jedno i drugie, przy czym białe zaczynają.
4. Białe czy czarne? Jedno i drugie, bez światłocienia.
5. Białe czy czarne? Czarne, tylko z odpowienią odżywką.
6. Białe czy czarne? Białe.
7. Białe czy czarne? Czarne.

Kategorie i konkrety wg imaginacji szanownego ćzytacza.