Gdy dokuczy mi Senegal, stawiam sobie to pytanie. I za chwilę wymazuję odpowiedzi, bo pytanie raczej już mnie nie dotyczy, za to jest lub zaczyna być aktualne dla naszych dzieci.
Okazało się, że obecne miejsce zamieszkania i nauki Najstarszej jest uznawane za najlepsze do życia dla młodych ludzi.
Miasto ze snów, Miasto muzyki (klik). Wiedeń. Nie wiem, nie wiem. Mnie ostentacyjne bogactwo centrum Wiedna zwyczajnie przytłoczyło.
Średnia ostatnio coś przebąkuje o Australii. Ja dyplomatycznie przesuwam jej palec na mapie trochę niżej - Nowa Zelandia, no dosłownie koniec świata. Najmłodszy jeszcze o tym nie myśli, marzy by świetnie pływać, grać w piłkę i wreszcie dostać swój komputer.
Ja myślę, że wystarczyłoby mi krążenie między Senegalem a Polską.
Skąd w ogole te pytania? Doszłam do wniosku, że nie mogłabym być szczęśliwa w oderwaniu od ludzi, otaczającej mnie rzeczywistości. Być szczęśliwą i żyć sobie wygodnie niezależnie od... , wyrwana... z. Jestem zwierzęciem społecznym i chociaż lubię się zamknąć we własnych kątach, poczytać, pomyśleć, to jednak losy ludzi z mojego otoczenia wywierają na mnie spore piętno.
Poza tym lubię działać, współdziałać, organizować, uczestniczyć, ale świadomie, dogłębnie, a to możliwe jest tylko przy zapuszczonych korzeniach.