środa, 4 listopada 2009

Pierwszy raz

Wczoraj mialam pierwsza chemie. Poszlo szybko, sprawnie, bezbolesnie. Efekty uboczne mialy sie pokazac za dwa dni. Jak mnie zapewnilo trzech lekarzy, to jest taka "slaba chemia" tylko na wzmocnienie skutkow naswietlania, i nie powinnam czuc sie bardzo zle. Bohaterowalam wiec do konca dnia. Niestety, czesc nocy spedzilam obejmujac klozet. Tak, ryz na mleku i grejfrut nie sa pokarmami ktore mi teraz sluza... Od rana zajadam sie kisielem.

Wieczorem pojechalismy do drugiego szpitala, gdzie beda mi robic naswietlania. Dzisiaj pierwsze. Wczoraj Doktor Niski Przystojniak zrobil przymiarke i mowi: dzisiaj jeszcze nie bedziemy Pani naswietlac, tylko pomierzymy, wyliczymy; a ten mily technik (Technik Wysoki Przystojniak) zrobi Pani maly tatuaz, zebym nie musial ciagle od nowa Pani kreslic. Usmialam sie, bo myslalam, ze zartuje, ale zanim sie spostrzeglam WP "popukal" mnie kilka razy igla, przetarl tuszem i spytal czy bolalo. No nie bolalo, co dalo mi do myslenia... moze jednak sie kiedys zdecyduje na jakas dziare?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz