Juz wiem, co jest najwiekszym wrogiem/postrachem biegacza. Zwlaszcza w malych miasteczkach, jak Szamotuly pod Poznaniem, gdzie sobie odpoczywam razem z Najstarsza.
Otoz sa to BURKI. Wsiowe, zlosliwe, jazgotliwe, wybiegajace niespodziewanie zza parkanu z rozdziawiona paszcza i goniace za biegaczem.
Ale wiem tez, czego sie burki boja.
Boja sie panicznie gestu siegania po kamien lub patyk.
Bede biegac z kijem.
dla niepoznaki możesz dzierżyć w dłoni pałeczkę a la sztafeta ;)
OdpowiedzUsuń