wtorek, 14 września 2010

Biegowy rachunek sumienia

Polowa wrzesnia, za miesiac ruszaja tu rozne amatorskie grupki biegajacych, najwyzszy czas na podsumowanie "osiagniec" i nakreslenie celow.

Z moim bieganiem nie jest najlepiej. Waga sie ustabilizowala okolo 49 kilogramow, wiec pod tym wzgledem nie jest zle. "Gore" mam nadal przerazliwie chuda, ale "doly" najwyrazniej sie wzmocnily (mam nadzieje, ze to miesnie, a nie tluszczyk). Chodze do mojego klubu na zajecia z body dance i strech i jak cos mi sie tam innego nawinie, sporadycznie plywam, silownie omijam szerokim lukiem. Biegam zaledwie dwa razy w tygodniu i to nie wiecej niz 25 minut, wiec... mysle, ze nie mozna tego nawet nazwac bieganiem. Na wiecej zwyczajnie brakuje mi sil, to znaczy oddechowo jest ok, moge dalej, tylko czuje jakby "zmeczenie materialu". No i po bieganiu boli w dole plecow i biodra w kierunku posladkow (po fr to chyba bande illio - tibiale, po pol nie wiem jeszcze). Uciazliwe to bardzo i nieprzyjemne. Wstyd sie przyznac, ale winna jest prawdopodobnie byle jaka rozgrzewka i byle jakie rozciaganie po biegu. Naswietlania kobaltem i rozlegla operacja w miednicy tez maja swoje znaczenie, mysle jednak, ze drugorzedne. Kolejny powod braku postepow jest natury organizacyjnej. Starsza nadal ma wakacje, Maz urlop, nie zalapalismy jeszcze zadnego rytmu i trudno mi nakreslic jakikolwiek plan tygodnia. Wiem wiem, zlej baletnicy.... i mistrzowie organizacji na pewno by sobie poradzili w mojej sytuacji. Ale ja mistrzem organizacji nie jestem i juz. Za trzy, cztery tygodnie wszystko powinno lagodnie i samostnie sie nakreslic, czyli kiedy czas wolny, godziny sportow dzieci, kto i kiedy bierze samochod.

Juz raz pisalam o tym. Najwyzszy czas zabrac sie za bieganie z glowa. Cele na ten miesiac sa dwa:
1. Zajac sie rozgrzewka i rozciaganiem. Wyszukac i opracowac optymalne dla mnie cwiczenia, wbic sobie do glowy, zabetonowac i wykonywac zawsze.
2. Rozbiegac sie, by w pazdzierniku moc powiedziec "biegam/truchtam swobodnie 40 minut".

Nie wyglada to imponujaco i zdolowalo mnie niezle. Plasuje mnie to gdzies w dolach grupy "biegasz 30 minut", czyli slaba baza. Ciagle jestem na poczatku drogi po polmaratonu.

5 komentarzy:

  1. Aniaha, masz piękny blog :)

    Jeśli chodzi o "bande illio - tibiale" to jest pasmo biodrowo-piszczelowe. Jeśli masz możliwość skorzystania z pomocy fizjoterapeuty albo osteopaty, polecam. I polecam nie omijać szerokim łukiem siłowni, tylko wzmocnić na niej pupę :)

    Trzymam kciuki za treningi i za plan do marca 2015!

    OdpowiedzUsuń
  2. Postanowienia to dobra sprawa, ja też się mobilizuję. Wróciłam do miasta i zainicjowałam sezon zajęciami z jogi. Na bieganie tez przyjdzie czas, mam nadzieję. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja się zajęłam tai-chi :)
    a gdy się zoperuję i wydobrzeję, to też chcę biegać!
    wzmacniaj zadek i biegaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hankaskakanka: dziekuje, znam jedna sensowna fizjoterapeutke, naprawiala mnie kiedys po zapaleniu nerwu kulszowego; a z tymi posladkami cos musi byc "na rzeczy". Ja ich prawie nie mam :(, a biodra mam bardzo waskie, podczas porodow zawsze debatowali czy nie powinnam z tego powodu miec cesarki;
    Pola: a masz teraz mala przerwe po kreceniu? W Dakarze jedyna sensowna yoga za droga, szkoda.
    Joasiu: tai-chi jest super; ech wszystkie sporty sa super. Umowimy sie na jakis bieg we 3 z Pola. I bedzie to na pewno przed 2015!!!
    A miec zadek to moje marzenie od dawna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chętnie pobiegam z tobą, zresztą może powtórzą Samsung Women Run?
    Swoją drogą ja wolę mieć małą pupę a nie zadek.

    OdpowiedzUsuń