Najmłodszy ogląda mecz. Barcelona - Arsenal. Tatuś nie wrócił jeszcze z modłów, więc dotrzymuję mu towarzystwa. O, youpiii, Barcelona gra dzisiaj w tej koszulce, co mi tato kupił - emocje szybują pod sufit. Zielono - niebieskie zestawienie, brrrrrr.
Oglądamy. Nie powiem, lubię czasami, mecz szybki, ładny. Założyłam okulary, widzę, że współcześni piłkarze dość smukli są.... Kibicujemy Barcelonie, która w pierwszej połowie prowadzi 1:0. Ale gdy się zorientowałam, ze Arsenal ma polskiego bramkarza, zmieniałam faworyta. Najmłodszy nie rozumie - przecież Barcelona ma najlepszy zespół na świecie, a Messi, ten którego mam koszulkę z nr 10 to najlepszy gracz; zobacz, zobacz!!! OOO!!! widziałaś tę okazję??? No i tak udaję, że wszystko widzę i wszystko wiem.
Niestety. W drugiej połowie, po kolejnym pytaniu typu - kto jest wg ciebie najlepszym obrońcą hiszpańskim, bo ja uważam, że Piol - nie potrafiłam mu nic odpowiedzieć, zadzwonił do tatusia i dalej już tylko jemu relacjonował.
Arsenal najpierw wyrównał, a później wygrał 2:1.
Chociaż tyle mojego.
PaniWładca już 4rok przy okazji kolejnego meczu tłumaczy mi co to jest spalony. Chyba naprawdę jestem blondynką i do tego ciemna bo nie kumam.
OdpowiedzUsuńTy to jednak jesteś dobra matka, nigdy się nie potrafiłam zmusić, żeby oglądać mecz z moimi synami:)
OdpowiedzUsuńMuszę sie nad sobą zastanowić:)
Pani Aniu,
OdpowiedzUsuńZupełnie przypadkowo trafiłam na Pani bloga...
Siedzę w pracy :) w Warszawie i nie mogę się oderwać. Przeczytałam już prawie wszystko.
To magiczne miejsce. Mimo wszystko.
Mnie najbardziej śmieszą pytania mojego 9-letniego syna o to, który piłkarz najbardziej mi się podoba :)
Xabi Alonso
ale to Real Madryt, a nie Barcelona...
Pozdrawiam serdecznie,
KuKasia