sobota, 13 sierpnia 2011

W Dakarze gwiazdy nie spadaly

Coraz trudniej jest mi wypelniac plan terningowy. Biegac mozna albo wczesnie rano, albo wieczorem, w ciagu dnia upal i wilgotnosc zwalaja czlowieka z nog. Z tym wieksza przyjemnoscia zdecydowalam sie dolaczyc do grupy moich ulubionych chodzacych/biegajacych, ktorzy w nocy z piatku na sobote zorganizowali marsz po pieciokilometrowej petli. Bylo przesympatycznie. Opowiesciom o wakacjach, planach na kolejny rok szkolny, dzieciach, no i oczywiscie o planach sportowych, nie bylo konca. Wypatrywalismy przy okazji tych spadajacyh gwiazd, ale poza corka prezydenta, ktora razem z ochroniarzem brala udzial w marszu, nie wypatrzylismy zadnej. Wrocilam do domu o polnocy.

Zrobilam petelke pieciokilometrowa z kijkami, pozniej zlozylam je i odbylam obowiazkowy, 3 w tym tygodniu trening - godzinka wolno + 5 interwalow. Niby bieglo mi sie calkiem dobrze, ale dzis musze przyznac, ze moje cialko sie buntuje. To ostatni tydzien intensywnego trenowania, przyszly tydzien ma byc juz lzejszy, licze na odpoczynek, bo odnosze wrazenie, ze jets na granicy kontuzji. Jednak zanim zwolnie tempo i intensywnosc, czeka mnie jutro ostatni w tym tygodniu trening - wolno 120 minut. I szczerze wyznaje juz przed, ze nie wiem, czy dam rade.

Musze sie tu pozalic. Bo boli. Cos podobnego dopadlo chyba kiedys Hanke - bolaca pieta "pociagnelä"w gore i boli teraz lewe biodro, pupa, ciagnie az do kosci krzyzowej w ktora ktos zlosliwie wbija mi szpileczki. Pieknie to sobie wytlumaczylam: oszczedzajac pobolujaca od trzech miesiecy stope, dokladniej piete i sciegno, nie odbijam sie dostatecznie mocno stopa, lecz raczej "ciagne" ja "z biodra"...hm, ciekawe czy ktos z Was zrozumial co mam na mysli. Zmeczona i rozwalona psychicznie (znow trema, czy dam rade przebiec ten maraton?) zrobilam sobie dzisiaj dzien lozkowy. Zazylam przeciwbolowe cholerstwo rozkurczajace miesnie (myolostan, przez kilka godzin jestem po nim jak rosinka), wcieralam zel cliptol i kazalam Slubnemu sie pomodlic. Jutro 6 rano - to samo miejsce co wczoraj. Wolno i dlugo. Zdam relacje czy dalam rade.

Uzupelniajac poprzedni wpis. Dieciaki przeszkolilismy. Ale cala akcja nie byla tak grozna, jakby sie moglo wydawac. Drobne kradzieze sa tutaj na porzadku dziennym, lecz rozboje, zabojstwa, zachowania przemocowe wobec dzieci, ciagle jeszcze naleza do rzadkich przypadkow. Inch Allah.

1 komentarz:

  1. oj ta kontuzja....
    boję się coś dodawać i pytać ....

    OdpowiedzUsuń