czwartek, 16 września 2010

Najmlodszy

Doktor Kocur usunal Najmlodszemu nitke. W znieczuleniu miejscowym, a dokladniej psiknawszy psikaczem. Najmlodszy bedzie mial co wspominac, bo odbylo sie to na sali operacyjnej, na ktorej bylam operowana dziewiec miesiecy temu. Pediatra zlekcewazyla sprawe, twierdzac, ze nitka wrosnieta w ciulka nie przeszkodzi mu w przyszlosci dzieci robic. Chyba wszyscy sie zgodza, ze nalezy zmienic pediatre.

Kolezanka zapytala mnie dzisiaj, jak to bylo z mowieniem u moich dzieci, bo jej synek niedlugo dwa lata konczy i wyslawia sie dosc oszczednie. I zaczelam wspominac. Najstarsza zaczela trajkotac wczesnie. W wieku 9 lat przyjechala do Senegalu, zlapala francuski w mig i jest dwujezyczna. Srednia urodzila sie jeszcze w Polsce, osiadla ze mna w Senegalu w wieku dwoch lat. Jako dwulatka mowila calymi zdaniami po polsku i ... mowila ciagle, co mam wrazenie zostalo jej do dzisiaj. Gdy szlam do pracy Srednia zostawala z opiekunka, prosta dziewczyna mowiaca tylko w woolof. No i dziecko w ciagu kilku tygodni zalapalo lokalny jezyk i w wieku niecalych trzech lat robilo mi za tlumacza. W przedszkolu doszedl francuski; to bylo jej za duzo, przestala mowic po polsku, chociaz wszystko rozumiala. Dwa lata pozniej Starsza w przyplywie zazdrosci, ze mlodsza siostra taka lingwistka, powiedziala - pojdziesz do szkoly to Ci jezyk utna, jak bedziesz w woolof mowic. Wiec Srednia porzuciala woolof, wrocila do polskiego. Dzis jest dwujezyczna fr/woolof, po polsku mowi swietnie, lecz nie pisze (moje zaniedbanie).

Za to Najmlodszy, urodzony juz tutaj, przez pierwsze trzy lata prawie wcale nie mowil. A jak juz cos powiedzial, to tylko rodzina mogla go zrozumiec, bo mieszal trzy jezyki.

Zasadnicza roznica miedzy chlopcem a dziewczynkami w kwestii wypowiadania sie?
Pomagalam dzisiaj Najmlodszemu w lekcjach. Zwykle robi to tatus, ja z moim francuskim z bozej laski to im tylko w glowach i zeszytach moge namieszac, no ale tatus ciagle zwiedza poludnie kraju, nie bylo zatem wyjscia. Najmlodszy musial wypelnic ankiete, w ktorej bylo m.in. takie pytanie: po co chodzisz do szkoly. Chodze do szkoly zeby sie uczyc, odpowiedzial. Zachecam go - no ale po co jeszcze - zeby dowiedziec sie wiecej, zeby w przyszlosci zostac inzynierem, lekarzem, stazakiem, zeby poznac swiat, ludzi itd. A on na to - no ale to to samo, wystarczy - zeby sie uczyc.
Tak, dziwne, ale pod moim bokiem wyrasta mistrz krotkiej formy. Jak widac, ONI tak maja od urodzenia.




7 komentarzy:

  1. słodki Boże jakie my mamy ładne dzieciątka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no wlasnie
    a potem przyjdzie taka jakas, i juz nie za nami bedzie wodzil rozmaslonym wzrokiem...
    nie wiem, czy bede umiala byc dobra tesciowa :p

    OdpowiedzUsuń
  3. no co Ty, będziemy złymi teściowymi.
    a nasz ukochany Syneczek będzie żonie mówił: jadę do Mamusi na weekend, Ona robi lepszą zupę od Ciebie.

    :>

    OdpowiedzUsuń
  4. no tak, ale dla zieciow dla odmiany bede mila
    :D:D:D
    alem wredna, hau hau hau

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze,że mam tylko córkę ;)))
    Ale ja to dopiero bedę teściową .... ojjjj niech zieńciuńcio już się boi hehehheheeh
    ps. całe szczęscie zup gotować nie umiem ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Hihihi... jak czytam Wasz lakoniczny dialog z Najmłodszym o uczeniu się, to zupełnie jakbym słyszała mojego męża - jestem pewne, że powiedziałby dokładnie tak samo, jeśli oczywiście w ogóle zdecydowałby się coś powiedzieć :) Moja diagnoza: błyskotliwie inteligentny socjopata ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. wdal sie w tatusia
    kolejny facet, dla ktorego przymiotniki to zbedny balast

    musialam sie bardzo powstrzymywac, zeby czegos mu tam nie dopisac, gdy juz poszedl spac ;)

    OdpowiedzUsuń