Bylo milo i przyjemnie do czasu. Dialogowalysmy sobie z wojowniczkami we trojke, czworke albo i liczniej, zagladalam do kolezanek z "kciukasow" caly czas bez swiadomosci, ze taki moment moze nadejsc.
Joanna wyszperala kolejna "kolezanke". I znow bolesny skurcz serca. I kolejny, po wiadomosciach od cudownej JaInki, kobiety o niespotykanej sile charakteru.
Poczulam, ze nie jestesmy juz po tej samej stronie. Bo choc w kazdej chwili moze mnie zlapac i cofnac sprzed (maratonskiego) finiszu paskuda o nazwie "wznowa", to jednak ja nie zyje juz z codziennym poczuciem udzialu w walce o wlasne zycie.
I znow powtorze slowa Poli. Dziewczyny, nie chce by tak sie dzialo. Walczcie z cholerstwem, dolaczcie do mnie i razem wejdzmy na podium z napisem - zdrowa.
Aneczko.... każdy walczy jak umie. Jeden pozwoli sobie pomóc inny zamyka się w swojej skorpce.
OdpowiedzUsuńDla mnie Wasze wsparcie jest bardzo wazne. Joasia pisze o empatii.... dziewczyny, współuczestniczymy w naszych zyciach, bo czujemy,że mozemy sobie pomóc, bo mozemy się wspierać, bo my zwyczajnie "wiemy"....
tak strasznie się cieszę,że Was mam ;))) Dziękuję
Luizo,
OdpowiedzUsuńja tez sie ciesze
i ze zdziwieniem dowiaduje sie, ze komus na cos sie ta moja bazgranina przydaje
dziekuje za cieple slowa
trzymaj sie i nie daj alienowi