poniedziałek, 11 października 2010

Droga do diagnozy

Joanna pisala ostatnio o pierwszych symptomach chorobowych. Ze pierwsze objawy "podszywaja sie" pod typowe dolegliwosci jak zmeczenie, przeziebienia, przesilenia itd. Ciezko je powiazac z rakiem nam pacjentom, i niestety lekarzom pierwszego kontaktu rowniez. Ja sama dziekuje mojemu cialu, ze dalo sygnaly bardzo wczesnie. Symptomy, ktore objawiaja sie dopiero w III fazie choroby u mnie pokazaly sie juz w I stadium. Szczesciara ze mnie, co?

Fundacja DSS zamieszcza "komentarze" o onkologii. Dwa felietoniki - raka leczy onkolog, bezcenne. Zanim jednak trafimy w rece - zakladam, ze - dobrego onkologa, czeka nas krotszy lub dluzszy proces diagnostyczny. W praktyce - pochod od drzwi gabinetu lekarza rodzinnego, przez roznej masci specjalistow.
Stawiajac sie u lekarza mamy prawo sadzic, ze ma on wyrobione schematy diagnostyczne i stosuje sie do nich w celu wykrycia przyczyn pogarszajacego sie stanu zdrowia. I tak najczesciej jest. Ale mam tu bardzo zla wiadomosc - lekarz to niestety tez czlowiek, a nasza postawa (czarny humor, zbyt duzy optymizm, powalajacy pesymizm, postawa roszczeniowa itd.) tez nie zawsze bywa pomocna.

Rowno rok temu przesiadywalam w gabinecie uroczej pani ginekolog, wymuszajac przyjecie poza kolejka (terminy na dwa tygodnie zajete) i probujac przekonac ja, ze mam raka, bo wujek Gogl tak mi powiedzial. Pani ginekolog wymigiwala sie, wzdychala, a jej wzrok mowil - znowu ta upierdliwa pacjentka. Kazalam zrobic sobie biopsje, nie dajac sie zbyc twierdzeniem, ze to nie ten szczebelek diagnostyczny. Po raz kolejny w zyciu pomogly mi tupet i determinacja. Choc przyznaje, ze to nie jedyna sluszna metoda.

5 komentarzy:

  1. No właśnie, to ciekawa sprawa. Rak nie boli, a jednak coś zawsze skłania do wykonania badania. Czy to intuicja, jakiś drobny sygnał od ciała? Może po prostu szczęście w nieszczęściu?

    Hipochondrykom nie polecam wsłuchiwania się we własne ciało, bo się niepotrzebnie nakręcają w 99%. Natomiast wszystkim innym jak najbardziej! Słuchajcie siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli nie pozostaje nic innego jak badania z kalendarza, czujnosc, takze onkologiczna, madry wybor lekarza rodzinnego i optymizm.

    Polu, tez sie nakrecam teraz kaszlem i zawrotami glowy, choc hipochondryczka (chyba) nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz to jesteś usprawiedliwiona, chodziło mi raczej o tych co jeszcze na nic nie chorują, a martwią się jak wykryć u siebie objawy.

    Ten artykuł co teraz tłumaczę jest bardzo ciekawy, pacjenci onkologiczni wynika z niego są narażeni na wiele paranoii z prostej przyczyny przejścia przez traumę.

    I martwienie się kaszlem może być z jednej strony sposobem poradzenia sobie z "chorobą" czyli dobrą rzeczą, a z drugiej skutkiem nadszarpniętej odporności psychicznej czyli złą rzeczą.

    OdpowiedzUsuń
  4. daj koniecznie linka jak juz przetlumaczysz i zamiescisz (na sacromskim stowarzyszeniu?)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok, na razie robię uff i puff i nie zrobiłam jeszcze nawet 15%... tak, docelowo na cele stowarzyszenia czyli znaczy charytatywny wkład :)

    OdpowiedzUsuń