niedziela, 3 października 2010

Goracy weekendzik: CoolGraul, przebiezka i upal

Pierwsza sobota miesiaca - obowiazkowo dyskoteka/klub "CoolGraoul". Graoul po woolof oznacza hm, wlasnie, trudno to przetlumaczyc. Niektorzy mowia, ze znaczenie zahacza o ang "cool". Literalnie na fr tlumaczone jest jako "c'est pas grave" czyli "nie szkodzi". Nie da sie bez kontekstu przetlumaczyc. Jesli cos idzie nie tak, mowi sie "graoul" i po klopocie. Co ma oznaczac, ze klopot przestaje byc dla nas klopotliwy.

CoolGraul to miejsce spotkan mlodych i troche starszych przy wybuchowej mieszance muzycznej, od Cesarii Evory, po zuk, Rn'B, Reggae i czywiscie senegalski M'ballah. Mix muzyczny, mix ludzki, wszystkie nacje, wszystkie kolory i odcienie. Mijesce moze sie wydawac dosc obskurne, nadgryziony zebem czasu klub sportow wodnych Oceanium i siedziba dosc preznie dzialajacego stowarzyszenia ekologicznego. Plac taneczny pod golym niebem z widokiem na wyspe Goree na tylach palacu prezydenckiego. Uwielbiam takie klimaty.

Poniewaz miniony tydzien mijal nam pod znakiem swietowania rocznicy slubu, maz obiecal, ze pojdziemy. I oczywiscie w ostatniej chwili wymigal sie. Zatrzymala sie u nas kolezanka, zawodowa tancerka, wiec Najdrozszy stwierdzil, ze on z dziecmi zostanie, a my kobiety mozemy sie same powyginac. Powyginalysmy sie prawie do rana. Mbarou profesjonalnie, ja amatorsko. Ale i tak czesc zachwytow i chwaly splynela na mnie. Dzisiaj Srednia i Najmlodszy pobierali nauki ze wspolczesnego tanca afrykanskiego. Mbarou, ech, o niej na pewno napisze szerzej.

Calonocna impreze znioslam bardzo dobrze. Przyczynil sie do tego zapewne brak uzywek, ktore zwykle towarzyszyly mi gdy w przeszlosci oddawalam sie prostym rozrywkom. Sie nie oburzaja, to nie oslawione w ostatnich dniach dopalacze. Odzywki to Flag - piwo dosc mocne i gorzkie oraz... Gazelle - piwo tzw sikacz.
Ich brak pozwolil mi odbyc o zmierzchu trzydziestominutowa przebiezke z Najdrozszym u boku (albo raczej w tyle ;).

A jesli chodzi o upal. Nie bede was przekonywac, ze temperatura 35° jest lepsza od 8°, bo nie chce wywolywac polemiki. Jednak przy takiej temperaturze i takiej wilgotnosci wiecie co sie robi czlowiekowi na brzuchu? No, wiecie?

3 komentarze:

  1. Wiemy, wiemy ;) U mnie też ponad 30, tyle że wilgotność niska i dziś trochę wieje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lepsze jest 35! Chyba że się biega, to może być 8, ale jak się nie biega, to te 8 jest zupełnie nie do zniesienia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hankaskakanka: e, to zupelnie inny klimat;
    Midi: zla odpowiedz :P
    A na brzuchu robia sie ... potowki, ktore imituja dzieciece choroby zakazne.

    OdpowiedzUsuń