piątek, 15 października 2010

"medycyna naturalna"

Moja kolezanka jest pigula i pracuje w tutejszym prywatnym szpitalu na "pokoju" dializ. Twarda z niej baba, ale ktoregos razu pekla i bliska lez wyznala, ze coraz czesciej czuje wscieklosc i bezsilnosc, bo wiekszosc jej pacjentow to ofiary... ziolek. Znamy dzialanie naszych melis, rumiankow czy miet, wiemy, ze po dziurawcu nie na slonce, ze niektore ziola moga wchodzic w reakcje z lekami, dlatego podczas wszelkich "esktra" kuracji trzeba z tym ostroznie (zakladam, ze wiemy). Tutejsze ziola i "plante" - rosliny pewnie tez zostaly przebadane przez specjalistow, opisane i zaklasyfikowane. W powszechnym uzytku funkcjonuja rozne specyfiki jak kenkeliba, liscie baobabu, zielony "bisab". Remedium na zmeczenie i na kaszel. I dobrze, gdyby na tym sie skonczylo.

Niestety, u roznych specjalistow od medycyny naturalnej (moj dr opluwa sie, jak slyszy te nazwe) mozna dostac specyfiki np. na klopoty z potencja. Stawiam 10 do 1, ze prawie kazdy facet predzej kupi buteleczke na rogu niz pojdzie do lekarza. Dalej. Problem z cera, sercem, nerkami, bolem, trawieniem, brakiem milosci, zazdrosna zona, zbyt duzym powodzeniem sasiada... na wszystko znajdzie sie sposob. Nawet jesli "specjalista" zna ogolne dzialanie danej rosliny, nie potrafi zastosowac jej w odpowiednich ilosciach lub laczy z innymi skladnikami zwiekszajacymi toksycznosc. I w taki wlasnie sposob zdrowy dotad czlowiek laduja w szpitalu z ostra niewydolnoscia nerek.

7 komentarzy:

  1. Ja piję zieloną herbatę jako panaceum na moją hipochondrię, szałwię/melisę na uspokojenie, rumianek/miętę jak mam okres, piołun jak się zatruję, mleko z miodem i czosnkiem jak jestem przeziębiona.

    Uważasz, że jestem pomylona?

    Myślałam, że to jest właśnie "medycyna naturalna", że nie można na wszystko łykać tabletek, bo wątroba/żołądek może wysiąść.

    Ostatecznie nie leczyłabym tym nowotworów czy zawału.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, obok tematu - chciałam Ci napisać, jak bardzo lubię czytać Twój blog, ile dowiaduję się z niego o codziennym życiu w Afryce. Prawie jej nie znam. Ot, wakacje w Egipcie, relacje znajomych, którzy pojechali na zorganizowane wyjazdy do Kenii, Botswany czy RPA - ułożone tak, żeby turysta z Europy nie widział codzienności i wyjechał z wzrokowymi pocztówkami rodem z "Pożegnania z Afryką".
    Bardzo się cieszę, że trafiłam na Twój blog, a przede wszystkim, że go prowadzisz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tabakowska - problem tkwi w tym, ze roslin tropikalnych nie mozna porownywac z naszymi "ziolkami". Ich dzialanie bywa duzo silniejsze, a wplyw na organizm niekiedy trudny do przewidzenia.

    Hankaskakanka, dziekuje ze mile slowa. I dziekuje za Twoj blog. Bardzo duzo informacji na nim, dla mnie pcozatkujacego truchtacza. I ladnie piszesz. Z pazurem i elegancko.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i legł w gruzach mit o tym, że kultury nieeuropejskie są w posiadaniu jakiś cud receptur, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Chyba, że te specyfiki i sposoby dorobienia się na ziółkach to taki współczesny przerób tradycji, która wyjściowo była lecznicza?

    A tak w ogóle to podpisuję się pod zasłużonymi zachwytami Hankiskakanki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też się podpisuję.
    A w sprawie ziół i innych roślin wskazany jest umiar i zdrowy rozsądek - jak w każdej innej dziedzinie życia zresztą :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Orany, dziewczyny. Siedzę czerwona jak burak albo moja bluza od dresu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hanko, a to dlaczego?
    Chyba nie wyrazilam sie dokladnie. To jest tak: w Polsce "medycyne naturalna" rozumiemy jako kuracje ziolkami, wyciagami, nalewkami (hehe). Pomaga nam to na katar, kaszel, zoladeczek i to jest ok. Gorzej, gdy pod pojecie medycyny naturalnej probuje sie podciagnac zwykle szamanstwo.

    OdpowiedzUsuń