środa, 10 listopada 2010

Sprawozdanie "biegowe"

Z bieganiem krucho. Dol plecow boli, przyslowiowe "korzonki" i boczki biodrowe tez. Nie wiedzialam co z tym zrobic, bo komu o tym powiedzialam, to sie pukal w glowe, ze z dyskopatia, a biegam. Wlasciwie nic mi w bieganiu nie przeszkadza. Czuje sie fantastycznie po biegu, endorfiny niosa mnie do konca dnia. Ale nastepny ranek zaczyna sie wscieklym bolem bioder i plecow. Poszlabym chetnie do fizjoterapeutki, ale masaze jako stymulujace przy raku niewskazane. No ale ja przeciez nie mam raka...


Za rada DSS wspomnialam o bolacym zadku dr Kocurowi. Wyslal na badania, a biegania wcale nie wysmial. Zreszta od samego poczatku mi dopingowal i opowiedzial juz ze trzy razy, jak to jadl obiad z Lancem Armstrongiem. Do czasu wynikow rezonansu robie wiec tak: chadzam dalej na sale, glownie na strech i cwiczenia silowe, truchtam troche, glownie na biezni ruchomej, ktora dostosowana do mojej wagi choc troche zamortyzuje podskoki. Bo niestety w Dakarze nie ma nigdzie dobrego podloza biegowego, wszedzie beton lub asfalt. Zaluje, ze nie moge wiecej i szybciej i pocieszam sie, ze moze to tylko przejsciowy problem, jak to mialo miejsce u Gosi (7 akapit)

2 komentarze:

  1. Asfalt to dużo lepiej niż beton do biegania - podobno nogom (stawom) robi to ogromną różnicę.

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, roznice sie czuje nawet podczas biegu.
    Po sobotnim bieganku doszlam jednak do wniosku, ze biegajac po brzegu szosy, latwo o uraz z powodu bocznego nachylenia drogi.
    Wymyslilam zatem, ze dobrze byloby wkrecic sie na jakis stadion :)

    OdpowiedzUsuń