sobota, 15 stycznia 2011

Kraj w Afryce na S.....

Tym razem nie o Senegalu. O Sudanie, o którym co prawda nie wiedziałam nic. (Podobnie zresztą z Tunezją, poza faktem, że rządzi tam ten sam prezydent od dwudziestu lat i przestać nie chce, co akurat nie jest w Afryce czymś oryginalnym, raczej smutną normą). Zaintrygowało mnie słowo secesja pojawiające się wespół z Sudanem, jeśli chodzi o Tunezję - fakt, że prezydent uciekł z kraju. O godzinie 20 nikt jeszcze nie wiedział dokąd.
Nie wiedziałam nic, ale od czegoż jest internet.

W ubiegłą niedzielę rozpoczęło się w Sudanie tygodniowe referendum, oczekiwane przez ludność południowej części kraju  od ponad pięćdziesięciu lat. Wybór nie pozostawia wiele miejsca do domysłów - większość zagłosuje za secesją i niepodległością. Niestety każdy dzień głosowania przynosi kolejne śmiertelne ofiary wśród ludności cywilnej zamieszkującej sporne tereny przyszłej granicy. Poza ustaleniem granicy, nowe państwo, czy raczej nowe dwa państwa będą miały do rozwiązania wiele spornych kwestii.

Głównym problemem, dyskutowanym od wielu miesięcy między władzami centralnymi a władzami południa, jest podział dochodu ze złóż ropy naftowej. Ponad 80% ropy wydobywanej jest na południu kraju, następnie transportowanej do portu w Khartumie przez terytorium północy. Negocjacje dotyczą więc podziału dochodów, akcji i praw wydobywczych przyznanych przez rząd centralny zagranicznym koncernom naftowym, głównie chińskim, malezyjskim i hinduskim oraz opłat za transport ropy przez terytorium północne. U nas w Senegalu mówi się, że tam gdzie w Afryce ropa, tam i wojna....

Druga sprawa, że najlepiej nawet wynegocjowane i ustalone na mapie granice, nijak się mają do rzeczywistości ludności prowadzącej w znacznym stopniu tryb życia nomadyczny. Chodzi tu o ludzi, którzy zawsze swobodnie przemieszczali się miedzy południem i północą, nie zadając sobie pytań o przynależność narodową czy obywatelską.  Nomadzi hodujący bydło, czy to z południa, czy to z północy, muszą pokonać tę granicę w zależności od pór suchej i deszczowej, w jedną lub w drugą stronę.

I dalej. Populacja południowo-sudańska osiedlona od dwudziestu lat na północy kraju, liczy sobie obecnie, wraz z potomkami, około miliona osób. Jakie będą ich prawa jako cudzoziemców, dokładniej - nowych cudzoziemców, w kraju, w którym żyją od dziesięcioleci, lub w przypadku młodego pokolenia, w którym się urodzili? Wielu z nich nigdy nie oglądało południa, nie zna innego miasta poza Khartumem. Południowisudańczycy spełniają bardzo ważną rolę w rozwoju gospodarki północy; wykonują najcięższe i najbardziej pogardzane prace, których Północnisudańczycy (tadam, błysnęłam neologizmami) nie chcą wykonywać.

Pozostaje życzyć rodzącym się nowym państwom, by zwyciężył rozsądek pozwalający rozwiązać wszystkie sporne kwestie w sposób pacyfistyczny i aby zawarte ustalenia zadowoliły obie strony.

10 komentarzy:

  1. Zrozumienie dla inności i tolerancja cechują ludzi wykształconych, tego właśnie w Sudanie brakuje. Masy rządzone przez lokalnych kacyków są okłamywane i buntowane wzajemnie przeciw sobie. Wszystko w myśl zasady - jak nie możesz im dać tego, czego chcą, to wskaż winnego. Logika wskazuje, że podział jest jedynym rozwiązaniem jakie pozostało, klincz panujący od wielu dekad nie pozostawia złudzeń. Istnieją tylko obawy, że sama decyzja o podziale rozpocznie kolejne spory i co nastąpi potem. Postawienie granicy nie rozwiązuje konfliktów (patrz Korea), wręcz często je uwypukla.
    Nigdy nie popierałem sztucznych relacji narodowych i zawsze cieszyły mnie rozpady: ZSRR, Czechosłowacja itp. Historia jest przewrotna. Czechosłowacja rozpadła się na dwa mniejsze państwa, które po latach razem wstąpiły do UE.
    UE pokazuje nowy model państwowości, idzie jak po grudzie ale to w końcu 0,5 mld ludzi, wiele kultur, wiar, nawyków i tradycji. Trudna historia Europy, wojny wzajemne żale i pretensje powoli odchodzą w przeszłość. Pozostaje wierzyć, że i dwa nowe państwa, które powstaną po rozpadzie Sudanu też kiedyś znajdą wspólny język i stworzą jakiś ciekawy model wspólnoty. Ale to nie dziś, czas musi zagoić rany.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niedawno przeczytałam książkę, która jest bardzo porządnym kompendium wiedzy o Sudanie, oprócz bycia biografią nieszablonowej kobiety Wojna Emmy polecam!

    OdpowiedzUsuń
  3. A właściwie jak jest z pisownią Chartum czy Khartum?

    OdpowiedzUsuń
  4. zupelnie offtopowo:
    no troche przeszlas ! powodzenia moja droga, zycze ci jak najlepiej, szczesliwego i zdrowego nowego roku. i obys jak najszybciej uslyszala 'rzeczone zdanie' ;)
    pozdrawiam, Dorota [dora2, forum Kobiety Afryki] ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja w Gazecie Wyborczej o Tobie dziś czytałam i nic się nie chwalisz......Monika

    OdpowiedzUsuń
  6. no właśnie, watażkowie, którzy wykorzystują niewykształconych ludzi. Sudan Południowy będzie podobno krajem o największym na świecie poziomie analfabetyzmu. I czytałam, że ten kraj jeszcze nie powstał a już widać, czuć problemy różnych grup etnicznych. Madame, czy wiesz coś o tym więcej? Media francuskojęzyczne jakoś więcej piszą o Afryce. U nas w czwartek informacje o Tunezji, czyli już w momencie ostrego rozwoju akcji, były na 20 pozycji (mowa o portalach internetowych). ech

    OdpowiedzUsuń
  7. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8956307,Sa_nieoficjalne_wyniki_referendum_w_Sudanie.html

    OdpowiedzUsuń
  8. oficjalne beda dopiero 7 lutego.
    troche pozno

    OdpowiedzUsuń
  9. om z linku od joanny pisze ze 14, ja dzisiaj w radiu slyszalam ze 7

    OdpowiedzUsuń
  10. oczywiście, że Chartum, o ja głupia cipa

    OdpowiedzUsuń