środa, 5 stycznia 2011

Słowo się rzekło - kobyłka u płota

Zadeklarowałam gdzieś na blogu, (albo może w swojej głowie, już nie pamiętam), że 31 grudnia podejmę decyzję co pobiegnę w 2011 roku. Gdzieś tak we wrześniu wydawało się, że półmaraton będzie w moim zasięgu, ale chocki - klocki kręgosłupowe i nie-wiadomo-co biodrowe sprawiły, że stawiam na dychę. W połowie marca.

Będzie ciężko. Z kilku powodów. No bo dycha, to nie piątka. Piątkę każdy może pobiec. Każdy kto się trochę rusza i jest przeciętnie sprawny fizycznie, może bez problemu przetruchtać pięć kilometrów. Ale z dychą jest już inaczej. Trzeba się do tego biegu przygotować ćwicząc wytrzymałość, siłę i szybkość. Czyli trenować regularnie i według planu. Drugi powód, to wstyd. Już teraz mogę powiedzieć z całą pewnością, że dobiegnę ostatnia. Spoglądam na tabelę wyników z 2009 i włos mi się na głowie jeży. Na 39 kobiet startujących pierwsze trzy czasy około 34 minut (senegalski klub wojskowy, chyba to żołnierki są), ostatni czas 54 minuty. Nie ma tu miejsca na amatorskie truchtanie, to prawdziwy wyścig. A ja? Ja będę miała spore problemy, żeby zmieścić się w godzinie.... Czyli - dobiegnę ostatnia. Podzieliłam się wątpliwościami z mężem. Mówi - jak się wstydzisz publicznie, to przebiegnij sobie sama dla siebie cztery razy dystans od klubu do hotelu Teranga, zrobisz tak dziesięć kilometrów. Jak on nic nie rozumie....

Starając się nie myśleć o wyniku, zaczynam w przyszłym tygodniu przygotowanie. Podczas ostatnich dwóch tygodni ruszałam się dość dużo, pływałam, biegałam po plaży i na bieżni. Wszystko oczywiście w zakresach mocno rekreacyjnych. Żeby realnie ocenić własne możliwości i zadecydować na który tydzień wskakuję, dzisiaj i w sobotę wybiorę się na bieganie z zegarkiem. O wynikach poinformuję.

4 komentarze:

  1. czekamy zatem na wieści!
    A pan H ma praktyczne podejście do życia. Chcesz przebiec 10 km, to pobiegnij in blanco;)żeby nikt krytykować nie mógł! A my i tak bedziemy z Ciebie dumni!

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że nie powinnaś dziś jeszcze analizować serio wyników innych, zadeklarowałaś sobie że pobiegniesz, a nie że wygrasz. Na to jeszcze przyjdzie czas. Z pewnością i tak jesteś lepsza ode mnie choć jestem wysportowanym facetem.
    Pozdrawiam i trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli przybiegniesz ostatnia, będziesz miała gorący doping. No i pierwszy bieg na 10 km zaliczony :) Warto? Moim zdaniem warto!

    PS. Albo przyjedź na jakąś dyszkę do Warszawy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. no spróbuję
    Marciocha, zawsze mogę koło Twojego domu w parku krasinskiego pobiegac. Ile to bedzie okrazen? 95?

    OdpowiedzUsuń