wtorek, 22 lutego 2011

Do czego przyda się chustka?

Mnie od ponad tygodnia przydaje się do kataru. Do wielkiego nosa z wielkim katarem; tak wielkim, że największemu wrogowi nie życzę.

Chusteczek, paczek chusteczek i dużych paczek paczek chusteczek zużyłam już tyle, że w geście pojednania z naturą powinnam drzewo zasadzić. Albo i dwa. Albo trzy.

Bawi mnie stan zakatarzenia, bo jakoś wyjątkowo dobrze się czuję. Bez gorączki, bez dreszczy. Tylko katar z kaszlem, no i głos cudownie złamany. Mnie bawi ale męża wkurzało, że mu sen zaburzam, wysłał więc do lekarza. Poleciałam jak na skrzydłach, bo konował generalista (czy jak mu tam po polsku, zapomniałam) przyjmuje w prywatnej klinice onkologicznej. Pomyślałam, że może się gdzie na Kocura natknę i chociaż z daleka popatrzę (bo wiecie, pacjenci, zwłaszcza pacjentki onkologiczne, to się strasznie wieszają na swoich doktorach). Więc poleciałam. Konował stwierdził bronchit i zapisał między innymi ...antybiotyk. Na pytanie czy koniecznie mam brać, powiedział, że jak się pluje na zielono to trzeba. Oj tam zaraz pluje; dwa razy splunęłam. Antybiotyk w kąt rzuciłam. A Kocura i tak nie widziałam.

W ubiegłym tygodniu miałam pobiegać w gronie kajmanów. Przełożyłam na środę. Mam tremę. Pewnie zupełnie niepotrzebnie, bo Isabelle prezeska zna moje nikłe osiągi z biegu w Somone. Mam nadzieję na profesjonalne uwagi co do mojej biegowej sylwetki; lepiej starać się skorygować coś na etapie przedszkola biegowego, niż po pięciu maratonach, które mam zamiar przebiec w najbliższej pięciolatce, chachacha.
A bieganie z katarem miało też swoje dobre strony (Haniu, to były doprawdy trzy drobne przebieżki). Doszłam do wprawy w smarkaniu i pluciu podczas biegu.

12 komentarzy:

  1. a co konował generalista mówił o bieganiu na katarze?
    przystojny był?
    ładniutki?

    OdpowiedzUsuń
  2. nie będę konowała pytać, niżej tytułu profesora onkologii, chirurgii i ginekologii nie jest dla mnie żadnym autorytetem w kwestach kataralnych.
    no młodszy, przystojniejszy, bez brzucha i bez charyzmy

    OdpowiedzUsuń
  3. a jakiej narodowości?
    może....?

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, bieganie z samym katarem praktykowałam nie raz, bez ubytku w ludziach ;) Ale pisałaś coś o bólu gardła? Zdrowia Ci życzę!
    PS. Podbiegi, przebieżki - rozkręcasz się :)) Super!

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja babcia mówi, że na katar to żmijówka (taka wódka z zakąską w butelce) jest najlepsza + okład z młodego "ogiera". Ponoć niezawodne połączenie ;)
    /PaniWładca mówi na mnie Anusia/ ZDROWIA ŻYCZYMY! Czekam z utęsknieniem na kolejny post o Senegalu i gotowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tutaj smarki zamarzają, zanim dotrą do chodnika. Raczej niepokojące :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Haniu, ech, ciezko, samo bieganie przyjemniejsze...
    Anusiu, nie dysponuje ani jednym ani drugim; my stare konie...
    Polu, zdjecie prosze ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. daj adres, to jakiejś domowej "naleweczki" prześlę z chęcią :) ogór kiszony wychodowany na kupie kucyka też się znajdzie odpowiednich wymiarów i kształtów.

    OdpowiedzUsuń
  9. echem, zanim poczta dojdzie do Dakaru, to ogor...echem, zwiednie

    OdpowiedzUsuń
  10. czyli poczta na obczyźnie tak samo sprawna jak krajowa? Ale jakby co to polecam się. A ogór w słoiku nie więdnie ;) To idealne na potencję :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Służę uprzejmie za przypominajkę -
    "généraliste" to po polsku internista:-)

    OdpowiedzUsuń