sobota, 9 kwietnia 2011

Ufff

Wstalam o piatej. Biegalam od szostej do osmej, w tym piec razy pod gorke na latarnie. Potem zawiozlam syna na sport. Potem pojechalam do centrum z corka kupowac buty. Potem materialy dla mnie na poszycie tego i owego (mam dosc chodzenia w za duzych ciuchach, skoro po roku waga nie wskakuje na poziom sprzed choroby, pewnie juz tak zostanie). Potem zakupy spozywcze. Potem obiad z kolega, ktoremu udalo sie uciec z Abidzanu (ufff). Potem odwiozlam syna na urodziny i tanczylam z dzieciakami 4 godziny. Wrocilam, nakarmilam i ide spac, bo padam.

Wiem, post jest o niczym.
Ale wiecie - musze utrzymac srednia postow na miesiac.

5 komentarzy:

  1. post jest o bieganiu i skutkach ubocznych, czyli nadmiarze energii. Też tak chcę ;)

    Opowiedz więcej o ucieczce z Abidżanu! Koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. ja poproszę jeszcze więcej o nadmiarze energii.
    Jestem silnie zainteresowana posiadaniem takiego nadmiaru

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, czy masz zainstalowane turbodoładowanie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi ten post odpowiada :)

    OdpowiedzUsuń