środa, 15 czerwca 2011

Wrocilam

To oczywiscie metafora, nigdzie nie podrozowalam, po prostu wrocilam do mojego bloga. Wreszcie zdobylam autonomie komputerowa i internetowa, pod postacia laptopa z barrrrrrdzo dobra bateria i neta z powietrza (na wypadek przerw w dostawach sami-wiecie-czego).

Raportuje najpierw bieganie. To bedzie chyba jeden z ostatnich wpisow z tym stylu, bo z pisaniem o bieganiu przenosze sie tu - Maraton kobiet - blog 12 kobiet przygotowujacych sie pod okiem poznanskiej GW i trenera Kujawinskiego do poznanskiego maratonu w pazdzierniku. Zglosilam sie i zostalam wybrana, nie ma wiec zmiluj sie, musze pobiec i juz.

Jak kazda zawodniczka timu gazetowego dostalam plan tygodniowy. Dwa razy w tygodniu po 6 kilometrow poprzdzone rozgrzewka i zakonczone rozciaganiem. Poniedzialek i wtorek odpoczywalam po niedzielnym chodzeniu z kijkami- 36 kilometrow!!! Dzisiaj rano wybralam sie na poranne bieganie, ciezko bedzie - o 6 rano jest juz cieplo i wilgotno. Jestesmy wlasnie u progu pory deszczowej i czekamy na pierwszy deszcz. Pierwszy deszcz rodzi sie w wielkich bolach - czasami tygodniami zbieraja sie chmury, klebia i kotluja i ... d..a, w Europie dawno bylaby ulewa z tych chmur a tutaj zero. I kolejny dzien upalu, chmur i ciezkiego, wilgotnego powietrza. Czekamy dalej.

Mam spodniczke biegowa. Nigdy nie chodzilam w mini, dlugosc i ksztalt nog mi na to nie pozwalaly, ale spodniczke polubilam od razu. Jest wygodna i przewiewna. Ma super kieszonke na tyleczku na klucze i komorke. No i ta kieszonka powoli staje sie moim koszmarem. Tydzien temu zaraz po bieganiu wpakowalam ciuchy do pralki razem... z komorka. Dzisiaj rano zapiecie sie zacielo i nie moglam wyciagnac telefonu, na ktory usilnie probowalo sie dodzwonic moje dziecie. Biegalam wiec tak z dzwoniacym kuprem.


W poprzednim wpisie dalam zdjecie dr Kase, jakos nie komentujecie, pewnie inaczej sobie wyobrazaliscie. Zdjecie faktycznie nie najlepsze, zapewniam wiec, ze ja nie mam wytrzeszczu oczu, a docowi usta sie domykaja.
Ech, brakowalo mi tej pisaniny.

9 komentarzy:

  1. niemal sie posiusialam ze smiechu, kiedy wyobrazilam sobie Ciebie biegnaca z dzwoniacym kuprem :):):)
    oraz dobrze, ze wrocilas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. doktorek super,taki "ludzki", przesympatyczny:)Graza

    OdpowiedzUsuń
  3. Ingrid, ja tez myslalam, ze sie posikam; nie dosyc ze dzwonila to jeszcze wibrowala
    Graza - on jest nadludzki :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A komórka przeżyła pranie? Twarda sztuka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładnie tam napisałaś o sobie na blogu maratońskim. To w jakiej gazecie było o was poznańskiej wyborczej?

    OdpowiedzUsuń
  6. Hankoskakanko, przezyla tylko karta, komorka nie, to taki najtanszy model byl. Teraz Srednia pozyczyla mi swoja, wiec nie dosyc, ze mi kuper dzwonil, to jeszcze jakas obciachowa muzyka typi ledy gaga;
    Polu, dziekuje, troche tego wyszlo; chyba w poznanskiej wyborczej

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale do internetu nie wrzucili tego artykułu, szukałam... fajnie, że jest blog za to ;) Ja się zapisałam na biegnij warszawo!

    OdpowiedzUsuń
  8. W takim razie powodzenia w maratońskich przygotowaniach.
    P.S. Kiedyś po bieganiu wrzuciłam do pralki bluzę z odtwarzaczem mp3 w kieszeni - odtwarzacz nie przeżył.

    OdpowiedzUsuń