czwartek, 27 października 2011

Wspomnienia z niebiegania

Nie biegam, ale tesknie do tematow okolobiegowych. Pobyt w Polsce obfitował w elementy bliskie sercu i nodze.
Dzien pierwszy i bardzo, bardzo sympatyczne spotkanie z Hankąskakanką. Wymęczona nocnym lotem, nadmiarem wrażeń i poczuciem nierzeczywistości (typowe w pierwszym dniu po zmianie kontynentu), głównie gapiłam się na przesłodkiego Ironmana, który siły ma niespożyte, macha rączętami wyrazając tym zadowolenie, a że dzieciak caly czas zadowlony i szczęśliwy, to i macha cały czas. Właściwie to mogłabym cały czas tak siedzieć i się gapić.

Pola. Wirtualnie spotkałyśmy się na forum onkologicznym półtora roku temu. Później w czerwcu 2010 podczas mojego pierwszego pięciokilometrowego biegu IrenacośtamSamsung. W tym roku Pola pobiegla w moje ślady, czyli przebiegła piątkę w kolejnej edycji Irenycośtam, a we wrześniu dała radę dyszkę z palcem w nosie. Spotkalyśmy się w gronie onkologicznym (hehe, my Moderatorzy), przy czym Pola zaciągnęła nas do sklepu z butami sportowymi gdzie wyprzedaż podobno była. Ta, na moich oczach narodziła się kolejna maniaczka.

12 Poznań Maraton. Moja wielka porażka. Od miesiąca nie zaglądam na blogi biegackie, zrobię to dopiero dzisiaj wieczorem, bo mnie zwyczajnie ściska w gardle. Sciskało mnie gdy jechałam tramwajem na start maratonu, by dopingować biegaczy. Pokręciłam się, pokibicowałam, powdychałam atmosferę i... nie podobało mi się. Kurczę, gdzie ten doping? Czułam na sobie spojrzenia typu - czego sie drzesz wariatko w średnim wieku! Ustawiłam się obok takiej krzyczącej młodszej, myślałam, że pokrzyczymy dalej, ale ona zwyczajnie mnie ignorowała. Czyzbysmy nadal byli sztywniackimi introwertykami?

Kompletnym zaprzeczeniem tej tezy są komentarze pod moim wpisem tutaj. Gdybym wiedziała, to bym jakąś kiecę senegalską wdziała na siebie celem rozpoznania i pogadania. Kolejne sympatyczne wpomnienie dotyczyć będzie dziennikarki Justyny, prowadzącej akcję Maraton Kobiet Poznan 2011. Zywiołowa, wesoła, optymistyczna, ten typ, co to lubi cały świat. Justyno, bardzo miło było się z Tobą spotkać.

A co będzie dalej z moim bieganiem? Kiepsko jest. Scięgna ok, ale stawy puchną, biodra bolą, czasem nawet kolana, przeguby rak i łokcie. Leukocyty dostały pewnie kręćka po chemioterapii i zaczęły podgryzać mi stawy. Pobadam się na tę okoliczność, bo chciałabym wiedzieć, czy jeszcze będę mogła biegać. Teraz nie ma nawet mowy o dluższych spacerach. Rdzewieję więc. I bardzo się staram nie zwariować z powodu rdzy.

1 komentarz:

  1. czyli nie tylko adres blogaska nieaktualny, ale i trzy czwarte tytułu.
    ani rak, ani bieganie, tylko Senegal się został :)
    to może coś więcej o Senegalu?
    jakieś ciuchy senegalskie byś zaprezentowała i troche o tradycjach?
    byloby miło

    OdpowiedzUsuń