W moim domu piętrzą się kartony z jednorazowymi wziernikami ginekologicznymi, rekawiczkami do badań, o odczynnikach nie wspomnę. Lubię tą atmosfere przygotowań, leko stresik, czy o niczym nie zapomniałam (a potem satysfakcja, że tylko ja o wszystkim pamietałam, hyhy).
Coś za coś. Odreagować trzeba. Ostatni zachód słońca w biurze. Przycinam bugenvilie, które stawiając opór kaleczą mnie. Róże południa. Spuścisz je z oka na miesiąc, zajmą pół fasady.
Co za widok!:)
OdpowiedzUsuń