Slyszałam, że mecz ogladaliście - rzuciła mimochodem sąsiadka.
Kiedy wreszcie coś wygracie? - zapytał mnie sprzedawca w alkoholowym.
Oglądamy, kibicujemy i żałujemy, że nas tam nie ma.
Załapiemy się na półfinały w strefie kibica.
Taką mam nadzieję.
Bo jak nie, to tragedia. Najmłodszy innej opcji nie dopuszcza.
a wracając do sąsiadki - jutro ja ją zagadnę tekstem - słyszałam, że mąż wczoraj próbę pod prądem zrobił.
Mamy nowych sąsiadów. Z Cabo Verde. Ona prowadzi pobliską caboverdyjską przesympatyczną knajpę. On jest muzykiem... Fajni są, ale dzielenie z nimi wspólnej ściany zaczyna być uciażlywe...
mam wrazenie, ze my czasem jestesmy takimi uciazliwymi sasiadami :D
OdpowiedzUsuńna szczescie nie dzielimy z nikim sciany, wiec jesesmy uciazliwi na odleglosc.
Ja mam fajnych:) jakoś zawsze dobrze trafiałam na sąsiadów, a trochę ich było, bo mieszkania zmieniałam często. Mam nadzieję, że tu i teraz jestem na dłużej, a może i na zawsze.
OdpowiedzUsuńOj, to zazdroszcz Wam, dziewczyny. My ostatnich pare lat mielismy rodzine Adamsow za sasiadow. W wydaniu z polskiego katolickiego piekielka. MASAKRA! Od dwoch lat w wolnostojacym domu. Bdb stosunki z sasiadami wokol (gesta zabudowa). Rozkosz!
OdpowiedzUsuńA my do niedawna mieliśmy obok panią "smród łoju" , ale zmarła i wprowadza się jej wnuk, mam nadzieję,że ten odór nie jest u nich rodzinny....
OdpowiedzUsuńprzez wiele lat w sąsiednich mieszkaniach - z obu stron - nikt nie mieszkał. To najcudowniejsi sąsiedzi! Równie dobrzy są głusi sąsiedzi. Tylko wtedy w niedzielę rano msza święta płynąca z nastawionego na pełen regulator radia, może umarłego podnieść.
OdpowiedzUsuńA może trzeba umówić się z sąsiadem na wódeczkę...?