środa, 30 kwietnia 2014

Pozory mylą

Drepcząc w skwarze po centrum Dakaru w stronę niedrogiej jadłodajni chińskiej, zastanawiając się jak zapełnić cztery godziny oczekiwania na pobór syna, natknęłam się na znajomą Francuzkę. - Zjemy razem - rzuciła i zaproponowała restaurację raczej nie z mojej półki cenowej. Westchnęłam, przekalkulowałam, zrezygnowałam w myślach z deseru i kawy i podreptałyśmy dalej razem.

Znajoma, nazwijmy ją Eleną (rodzice Ukraińcy), wywróciła oczami odprawiając szofera, ponarzekała przy tym na brak intymności w domu, powodowany krzątaniną personelu domowego (sic!). Elena jest żoną zamożnego Libańczyka, nigdy nie pracowała. Mieszka w Dakarze od pół roku, wypatrzyła mnie na jakimś towarzyskim spotkaniu bezbłędnie rozpoznając "słowiańską urodę", jak się wyraziła.

Rozmowa miała formę dialogu równoległego, co szybko sobie uświadomiłyśmy i grzecznie, z zaangażownaiem starałyśmy się szukać wspólnej płaszczyzny tematycznej. Było ciężko. Ale warto, bo po półgodzinie mdłej paplaniny trafił mi się smaczny kąsek.

Elena bardzo by chciała, ale nie ma kontaktu z Ukrainkami mieszkającymi w Dakarze. Dwa miesiące temu zadzwoniła do niej miejscowa Ukrainka, nazwijmy ją Olgą, i zaproponowała spotkanie z rodaczkami, organizowane... w ambasadzie Rosji w Dakarze. Moja Elena zachłysnęła się - jak to w ambasadzie Rosji? Moi kuzynowie na Majdanie, ciągle się o nich martwię, a Wy się spotykacie na raucie u Rosjan? - nie mogła uwierzyć. - A tak, bo my jesteśmy proradzieckie (pour union soviétique) i nie chcemy Majdanu - odpowiedziała jej Olga. Elena rzuciła na pożegnanie, że jest patriotką i nie jest rusofilką i jej noga w ambasadzie Rosji nie postanie. Tak skończyły się kontakty Eleny z "rodaczkami".

A nasze pożegnanie było nadspodziewanie ciepłe i życzliwe.

6 komentarzy:

  1. Pewnie nawet po ukraińsku nie mówią. Czytałam kiedyś reportaż o biurach "matrymonialnych" działających właśnie na wschodzie i południu Ukrainy. Dziewczyny wyjeżdżają do mężów poznanych dzień przed ślubem. I nie tylko tam, do USA i Kanady też. I nie jest tak, żebym potępiała - po prostu ten rodzaj ludzi na ogół nie angażuje się politycznie. A ambasada rosyjska w Dakarze pewnie łowi - a nuż złapie się jakaś żona interesującego osobnika i kontakt będzie jak znalazł. Tak więc mnie to nie dziwi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano nie mówią. Znam kilka z nich, gdy się poznałyśmy 12 lat temu, miały problemy z samookreśleniem: ja Rosjanka z Ukrainy, ja Ukrainka ale nie mówię po rosyjsku itp.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zauważyły, że nie ma już Związku Radzieckiego?

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, zauważyły, ale marzą o jego powrocie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anna
    Witaj. Gratuję powrotu do zdrowia.
    Mieszkasz w Senegalu, zastanawiam się jak dajesz sobie radę z temperaturą. Kiedyś myślałam, żeby wyjechać tam jak będę na emeryturze. Jak tam się żyje.

    OdpowiedzUsuń