Chyba jestem fisnieta z tym bieganiem.
Polazlam na bieznie przekonana, ze nic z siebie nie wycisne po podrozy i nocnych koncertach w Saint-Louis, a tutaj prosze – najwyrazniej przerwa dobrze mi zrobila. Bieglam i bieglam, 4 km stuknal w 27 minucie, potem byl 6 km, a ja biegla dalej. Bez przerwy 40 min i z podbiegami! I weszlam w ten stan, ten cudowny stan, kiedy mozesz biec i biec i czujesz sie szczesliwa i wolna (na ile mozna czuc sie wolnym na biezni w klubie;).
Na pewno do mojej super formy przyczynil sie fakt, ze wreszcie zlapalam minimalna wage dla mojego wzrostu (48 kilo). Jelitko ostatnio dobrze pracuje, apetycik dopisuje, to i miesnie wreszcie sie pojawily.
Cos jeszcze chcialam napisac, ale zapomnialam co. Moze ktos ma jakas rade, co zrobic z ta dziurawa pamiecia po sztucznej menopauzie?
Aniu, bardzo dzielna z Ciebie dziewczyna ;))
OdpowiedzUsuńMocno trzymam kciuki!
I pamietaj, nie jesteś sama
Luika
Euforia biegacza :)
OdpowiedzUsuńSuper!
a ile masz tego wzrostu??? metr pięćdziesiąt???
OdpowiedzUsuńwiem, ze notka stara, ale dla mnie nowa :)))
ja mam 158 cm i ważę 62 kg. no i ani deko w dół. a sportu uprawiac nie mogę, uklad oddechowy nie daje rady.
no to jestem 4 cm wyzsza od Ciebie
OdpowiedzUsuńa co do wagi, kazdy dazy do czego lubi