Nie pisalam od listopada. Przeprowadzka, brak internetu, zwatpienia, radosci itd itp.
Radioterapie zakonczylam na poczatku grudnia, na poczatku stycznia przeszlam operacje. Trzy tygodni pozniej uslyszalam cudowna wiadomosc - histpat jest korzystny dla Pani, nigdzie sladu potwora, konczymy leczenie!
Niestety nie byl to koniec mojej przygody ze szpitalem. W lutym trafilam do niego z wysoka goraczka od nie-wiadomo-czego. Przelezalam w szpitalu plackiem rowno miesiac. Lekarze szukali, badali, dumali, robili analizy na wszystko, a ja chudlam w oczach, opuszczaly mnie sily, gaslam prawie. Prawdopodobnie byl to niezidnetyfikowany wirus, ktory zaatakowal podstepnie moje pozbawione odpodrnosci cialo. No ale przeszlo. W marcu zostalam wypisana ze szpitala. Wychudzona i wymeczona powoli dochodzilam do siebie. Balam sie, ze to-nie-wiadomo-co wroci i powali mnie skuteczniej... ale kilka dni przed 15 marca zaczelam odczuwac wyrazna poprawe. Bardzo wyrazna...
W kwietniu wrocilam ostroznie do sportu. Na poczatku maja zaczelam "wyciagac" 4 km w 30 minut. Mam nowy cel - polmaraton na moje 40. urodziny (czyli za dwa lata).
I o tym bedzie moj blog. O dalszym leczeniu i o bieganiu.
O kurcze, półmaraton - ambitnie! Ja na razie po parku tup tup. Trochę mnie kolano bolało od biegania po betonie, ale kupiłam dobre buty i zamierzam próbować dalej :)
OdpowiedzUsuń