wtorek, 1 czerwca 2010

wstydliwe badanie na k..., Hôpital Principal, rekordy





Dr Kocur nalegal od kilku miesiecy zebym zrobila „wstydliwe badanie na k…” – i nie jest to badanie krwi... Bo podczas operacji gdy robil przeglad flakow, zauwazyl brzydki stary diverticule – uchylek na esicy. Pytal o problemy gastryczne, no nigdy nie mialam, jesli nie liczyc klucia po.. przepiciu i przejedzeniu w Polsce (bo tylko tam mi sie zdazaly takie ekscesy) – o to, to wlasnie – wykrzyknal – o te symptomy mi chodzi. Stanelo wiec, ze kiedys musze to badanie zrobic.

Rzeczywistosc okazala sie jak zawsze zagmatwana. Niepasujace terminy, niepasujacy lekarz, albo badanie robie platnie – bagatelka – tutaj to ok. 700 euraskow. Oj nie, uparlam sie, chce na ubezpieczenie albo w Polsce (125 euraskow). Dzisiaj Szpital Glowny – Hopita Principal zadzwonil do mnie, ze moge wreszcie przyjsc ustalic termin badania. Szpital to ten budynek powyzej. Przepiekny, zabytkowy zespol kilkunastu pokolonialnych pawilonow. Nowoczesniejsze budynki oczywiscie tez sa. Spedzilam tam calutki luty, cale 28 dni. Brrrr. Ale dbali o mnie bardzo, bardzo dobrze. Gdy wydobrzalam na tyle, by moc spacerowac po pieknych kruzgankach i ogrodkach i zaczelam sie juz troche zadomawiac, wymeldowali mnie i kazali wracac do domu. Dzisiaj biegalam od biura do biura ustalajac date „badania na k”, spotkania z anestezjologiem, badan krwi. Oczywiscie kazda z tych spraw w innym biurze, na inny papierek i u innej sekretarki. Ech, niech zyje biurokracja. Ale nie narzekam, szpital piekny, biegalo mi sie z przyjemnoscia (czekam na ochy i achy nad uroda szpitala...).

A po poludniu prawdziwe bieganie - poprawilam o minute swoj rekord sprzed tygodnia. Ale stanu wyzszej swiadomosci nie osiagnelam, malo tego, myslalam, ze na koniec pluca wypluje. Pewnie zaczelam za szybko. Odpuszczam sobie szybkosc i stawiam od dzisiaj na wytrzymalosc – niewazne w jakim tempie, wazne, zeby bylo min. 40 min. biegu ciaglego trzy razy w tygodniu. Zreszta – rosnaca temperatura i wilgotnosc nie pozwola mi na poprawianie wynikow.

5 komentarzy:

  1. Rzeczywiście pięknie. Ale biurokracja jak widzę wszędzie taka sama, czy szpital z szarego betonu, czy w białych kolonialnych budyneczkach.

    Jak Ci zazdroszczę palm i bugenwilli :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W takiej okolicy to nic, tylko wypoczywać :-) Szkoda że często stan naszego zdrowia zmusza nas do odwiedzania tych przybytków - Ty przynajmniej zwiedzasz piękne budynki, stan większości publicznych szpitali w kraju woła o pomstę do nieba i sanepidu ;-) Ale powoli, powoli, nasz szpitale też "Pięknieją" ;-) Obyśmy nie musieli ich odwiedzać, prawda? Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. hola, hola, w srodku roznie bywa. Caly kompleks zostal odnowiony i rzeczywiscie ogrody sa piekne. ale cala sluzba zdrowia ech. Tylko 20 proc mieszkancow Senegalu ma jako takie ubepieczenie zdrowotne. To nie znaczy wlace, ze leczeniw tym szpitalu jest dla ubezpieczonych bezplatne. Dzien na oddziale 1 klasy kosztuje ok 100 euro. Moje prwyatne ubezpieczenie pokrywa 80 proc wydatkow zw z hospitalizacja. Dlatego moj maz twierdzil, ze lezac w szpitalu przez miesiac "zjadlam" nasze wakacje w hotelu :)
    Ale co tam, trudno. Wole sie koncentrowac na urodzie szpitala. Jedynego w swoim rodzaju (nastepnym razem zamieszcze zdjecia tych mniej reprezentacyjnych)

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, zachwycamy się fasadą, a nie myślimy o tym co za nią :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak Pola, za murami cierpienie, jak w kazdym szpitalu. Ale gdy za oknem taki widok, jest po prostu przyjemniej.Chce sie wyjsc na spacer, co oczywiscie sprzyja zdrowieniu :)

    OdpowiedzUsuń