sobota, 17 lipca 2010

Spadki formy; upadki Armstronga

Przeczytałam dwie książki Lanca Armstronga ("Mój powrót do życia" i "Liczy się każda sekunda"). On także miewał napady paniki w zw. z ewentualnością wznowy. Zaimponował mi prostota, z jaką o tym pisze. Bo ja bardzo się tych incydentów paniki wstydzę - szkodzą one mojemu imidżowi siłaczki/wojowniczki ;) Bez sensu, prawda?

Armstrong przyznaje się, że bywał wtedy nieznośny dla otoczenia, robił dodatkowe badania, wykonywał pewne czynności w sposób kompulsywny lub wręcz przeciwnie, rezygnował z aktywności i zapadał w stan bliski letargu. Zwłaszcza w pierwszym roku po zakończeniu leczenia.

Mam podobnie. Przed lękiem uciekam. Dosłownie - idę pobiegać. On wsiadał na rower. Udowadniam sobie w ten sposób, że jestem zdrowa. Gorzej, jeśli trafi się dzień taki jak dzisiaj. Spadek formy, temperatura 35 stopni i duchota nieziemska. Zamiast zamierzonych 40 minut ciągłego biegu daję radę zaledwie 3 razu po 10 minut. I leje się ze mnie. Później przez pół dnia powraca do mnie pytanie - co się za tym kryje? Czy tylko pogoda???

Ech, dobrze, że Armstrong napisał te książki. I szkoda, że nie ma już szans na wygranie po raz 8 Tour de France.

3 komentarze:

  1. U mnie ewidentny spadek, który leczę internetowymi lekturami ;)
    TAK - to przez upał!!!
    A Armstronga znowu o doping oskarżają, kurde chore ludzie, chore...

    OdpowiedzUsuń
  2. Polu, zdolujemy sie razem we wtorek albo srode?
    Pakuje sie. nie cierpie tego. Polowa bagazu mi sie nie miesci k..a mac.

    Ale przynajmniej sie ochlodzilo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj słabo, może środa? Dawaj znaki :)

    OdpowiedzUsuń