niedziela, 10 października 2010

Tanecznie

Zatrzymala sie u nas Mbarou Ndiaye, tencerka. Kolezanka kolezanki, od jakiegos czasu takze nasza kolezanka. Dziewczyna spoza metropolii, przesiaknieta tradycyjnymi legendami, co moje dzieci wprawia wieczorem w stan ekstazy - sluchaja jej bajek z wypiekami na twarzy (zwlaszcza, gdy nie ma pradu i siedzimy przy swieczkach... wrrrr). Przyjechala na warsztaty, doksztalcic sie.

Jedno z pierwszych spotkan mojego przyszlego meza z moja polska rodzina kilkanascie lat temu. Ktos mowi - czarni to maja dryg do tanca i muzyki - patrzac znaczaco na mojego meza. - ja nie bardzo, odpowiada moj maz; ja jestem inzynierem - i spuszcza wzrok przepraszajaco, ze nie sprostal oczekiwaniom. Hle hle hle. Na usprawiedliwienie mojej rodziny - znaczna czesc to muzycy.

Najdrozszemu slon na ucho nadepnal, ale przyznajc trzeba, ze jest wyjatkiem. Muzyka i taniec towarzysza tu ludziom prawie caly czas. Dzieci noszone na plecach od pierwszych miesiecy zycia, blogo zasypiaja kolysane w rytm zycia matki - jej krokow, pracy i tanca. Gdy zaczynaja dreptac ochocza bija patyczkami w bebenki czy puste puszki, podryguja przy tym, podskakuja. A spiewy? Co dzien zamieram na chwile lub dwie w zachwycie, gdy zolnierze z pobliskich koszar wybiegaja na poranny rozruch. Piekne glebokie glosy, wyklaskiwane rytmy i to miarowe szur szur... Jestem zywym przykladem, ze reakcja na rytm wyzwala w czlowieku zupelnie nowa energie.

Mbarou tanczy od zawsze. Jako jedna z niewielu nie senegalska cepelie ale wspolczesny taniec afrykanski. Ma niesamowite rece. One same tancza, wyginaja sie, opowiadaja historie. Sami spojrzcie.
Zdjecie zamieszczam za pozwoleniem Mbarou.

2 komentarze: