niedziela, 5 grudnia 2010

Gustibus...

Leniwa niedziela. Nie lubie. Nie cierpie leniwych niedziel. Lubie aktywne, wyczerpujace, meczace.

Dzisiejsza byla pol leniwa. Nastawilam zupe - krupnik, kazalam mezowi, ktoryy wlasnie uwielbia takie leniwe niedziele (czy ja pisalam juz, ze my sie kompletnie nie dobralismy pod tym wzgledem?), pilnowac (chyba zrobilam podwojny wtret, jesli to w ogole mozliwe). Wiec mial pilnowac tej zupy, to znaczy gdy sie zagotuje, zmniejszyc gaz, po 40 minutach dowalic kasze, po kolejnych 15 warzywa, ktore juz pokroilam w kostke. Tylko nie powiedzialam, ze trza wylaczyc po nastepnych dzisieciu....

Wrocilam z plazy z dzieciakami i przyjaciolka i jej dzieciakami po 3 godzinach. Kasza przywarla do dna garnka, ale zupa byla, hm, co by nie powiedziec - zna-ko-mi-ta. Maz przesiedzial cale trzy godziny przy internetowych srablach, cud, ze zupa sie nie przypalila. Trzygodzinny wywar z wolowiny, cudo.

Jesli chodzi o dzisiejsza niedziele -  kazdy mial to co lubi. Ja poplumkalam z dziecmi, on podomkowal.

2 komentarze:

  1. Moje wywary mają to do siebie, że pozostawione w zapomnieniu na 30 sekund natychmiast zaczynają dramatycznie kipieć, zalewając całą kuchnię. Ostatnio to już mi się chciało płakać, bo przestawiałam garnek na kolejne (suche) palniki, a po chwili znów mi pięknie kipiało :(
    [to pisała Midi-dwie-lewe-ręce...]

    OdpowiedzUsuń
  2. Drohga Midi - dwie - lewe - rece
    Bo, kochana, Ty jestes Midi - dwie - prawe - nogi

    OdpowiedzUsuń