sobota, 12 lutego 2011

Absurdy statusu "po"

Przegapiłam rocznicę zakończenia leczenia i otrzymania wyniku histopatologicznego. Przegapiłam też 3 lutego - rok temu po zakończeniu leczenia trafiłam do szpitala i wydawało się, że zaczęłam umierać; bez powodu i bez sensu - powód nigdy nie został znaleziony. Przegapiłam i bardzo dobrze. To dowód na kolejny przełom.

Z medycznego punktu widzenia, być uleczonym z raka to znaczy znaleźć się w takim punkcie, w którym ryzyko zachorowania na raka jest takie samo jak osoby, która nigdy (jeszcze) na niego nie chorowała. Perspektywa dla "przetrwalników" niezbyt miła, bo oznacza, że taki stan - nazwijmy go "ryzyko = prawie 0" - właściwie nigdy nie będzie miał miejsca, nawet jeśli zgodnie ze standardami onkologicznymi, od uzyskania całkowitej remisji minie 5 lat (jak w przypadku RSM). Bo statystycznie człowiek onkologiczny wyzdrowiały (?) ma jednak większą "szansę" na wznowę, niż zdrowy na zachorowanie na raka. (nie wiem, czy nadążacie z mną...)

Z powodu rzeczywistego, czy wyimaginowanego ryzyka wznowy, pacjent uznany za zdrowego zawsze już będzie podejrzliwym okiem patrzył na "swojego raka". Ja też tak robię i pewnie robić będę. Jednak od kilku tygodni coraz śmielej wierzę, że choroba nie wróci. Czy uwierzę kiedyś, że nie wróci nigdy? Nie, bo zgodnie z drugim akapitem - jest to niemożliwe. Nasuwa sie kolejne pytanie - czy w obliczu tego absurdu mozna zatem normalnie zyc i funkcjonowac. Odpowiadam - mozna, wlasnie doswiadczam takiego stanu - pogodzenia i wygaszania strachu.

5 komentarzy:

  1. i ile zajęło Ci, żeby dojść do takiego stanu? właśnie cały rok?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ładnie napisałaś! Ja sobie cytuję pewnego pisarza s-f Franka Herberta, jest to może dziwna mantra, ale cóż...
    „Nie wolno się bać, strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. Jestem tylko ja.”

    OdpowiedzUsuń
  3. Długą drogę przeszłaś. Po cichu podziwiam to oswajanie strachu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym być już na tym etapie co Ty;) Oswajaj, oswajaj i ciesz się z tego!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Marciosz, no rok minal, ale przecie z poprzednimi"stanami"tez jakos dawalam rade (no czesto z Twoja pomoca :+
    Polu, ladna Twoja mantra
    Yoveeka, leczenie przechodzi sie z kims, mialam wielu bliskich wokol, strach po leczeniu trzeba oswoic juz samemu, niestety ;)
    Amri, jeszcze troche, cierpliwosci. Nadejdzie ten czas i dla Ciebie. Buzka serdeczna

    OdpowiedzUsuń