niedziela, 15 maja 2011

O poranku w niedzielę

Moje maratońskie zapały dostały dzisiaj kubeł zimnej wody. W ramach przygotowań do maratonu pieszego przeszłam dzisiaj 25 kilometrów w około 3 i pół godziny. Jestem tak zmeczona, że nie chce mi się robić wyliczeń, w jakim tempie szliśmy po odjęciu wszystkich przystanków. Ostatnie dwa kilometry znów pokonałam biegiem, bo biodra nawalały i domagały się zmiany ergonomiki ruchu. Po powrocie do domu wtarłam w nie żel Clipol, działa cudownie przeciwbólowo i chłodząco. Z innych doznań: 1 - jeszcze godzinę po marszu czułam ciepło w kolanach, 2 - znów porobiły mi się bąble na wewnętrznych stronach pięt, 3 - bolą mnie mięsnie długłowe ud (o ile uda takie mają), mocno, nawet przy lekkim dotyku.
Mam więc namiastkę wyobrażenia, jak się człowiek musi czuć po przebiegnięciu/przejściu maratonu.

Pozwolę sobie jeszcze dorzucić głos w sprawie odchudzania. Nie wiem jak ludziom udaje się schudnąć uprawiając intensywnie sport. Po dzisiejszym "spacerku" zjadłam dwa domowe hamburgery, jeden na obiad, drugi na kolację, i cała furę niezdrowego, rakowego żarcia, które zostało po wczorajszych urodzinach Średniej: pop corn, ciasto, orzeszki, nawet jakieś resztki chipsów. Pisząc te słowa popijam mrożoną kawę, w której pływa ogromna porcja lodów (śmietany juz nie dałabym rady). A ważąc się ostatnio doszłam do wniosku, że koniec z bezkarnością jedzeniową. Dobijam do 52 kilo i wystarczy, więcej już nie chcę.

Sukcesem dzisiejszego dnia był debiut pana Ha w marszach przełajowych "chodzimy po Dakarze". Nie przeszedł ze mną całych 25 kilo, dobił do nas mniej więcej w 2/3 drogi, gdy przechodziliśmy obok naszego domu, potem chwalił się dzieciom, że przeszedł połowę. A niech mu będzie.

5 komentarzy:

  1. Aniuuu:) cała fura niezdrowego , rakowego żarcia - też mnie czasem dorwie. I jem. I mam wyrzuty sumienia, ale czasem jestem zła.Że nie mogę. Nawet nie wiesz, jak to dobrze, że Jesteś:)
    P.S. 52 kilo - chucherko następne ,ja mam przynajmniej 10 kg więcej :)) tyle,żem długa jest :)) :* Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się jeszcze nie chciało wczytywać dokładnie w biegowe strony odnośnie jedzenia, wydaje mi się, że organizm musi więcej paliwa mieć przed i po takim wysiłku, więc nic dziwnego że jesz dużo.Na razie przeczytałam tylko, że jak się nie chcę odchudzić to mam nie biegać na głodnego i tego się trzymam :) Kawka z lodami mniam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoko, wszystko się ładnie spala, przytycie Ci nie grozi.
    Inna sprawa, że menu warto zmienić :)
    Pola, bieganie na głodnego absolutnie nie służy ani odchudzaniu, ani zdrowiu, ani wynikom sportowym. To taki mit rodem z Shape'a chyba, że jak się biega naczczo, to organizm spala tłuszcz. Z prawdą mało to ma wspólnego, bo na pierwszy ogień idą mięśnie...

    OdpowiedzUsuń
  4. 3,5 godziny to chyba całkiem dobre tempo. Ukończyłabyś maraton na 50km poniżej limitu czasowego. Trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  5. Ultrasetka, dziekuje; chyba cos jednak sie Graziano pokickalo w jego super wypasionym chronometrze, no i to jednak 4 godziny z haczykiem, nie trzy byly
    Midi, e, nie, moim problemem dotychczas byla zbyt niska waga i brak sily w nogach. A jem tak zdrowo, ze fakt siegniecia po garstke chipsow wart byl uwiecznienia.
    Polu, no wlasnie, kawa z lodami mniam mniam.
    Kseniu, ja ciagle slono place jak sobie pofolguje jedzeniowo, wiec uwazam; naswietlanie okolicy flakow jest bardziej uciazliwe niz samo raczydlo

    OdpowiedzUsuń