środa, 20 lipca 2011

Rozne odcienie rozowosci

Po leczeniu mialam na nosie rozowe okulary. Przez okolo rok. To zreszta widac i czuc na wpisach blogowych z tamtego czasu. To byl chyba najszczesliwszy czas w moim zyciu.

Teraz jest ... pusto. Rozowosc zaszla szaroscia lekko. Czasami sie przebija, najczesciej sama musze sie jej dopatrywac. I nie wiem czy ona tam jest, czy tak bardzo chce ja widziec, a moze chce, zeby inni mysleli ze ona tam jest. Tak, teraz o szczescie musze sie bic, starac sie, czasem udawac sama przed soba, ze je osiagnelam.

Ide jutro na kontrole. Wiem, ze wsz dobrze, mam wyniki w garsci i na papierze. Zawalcze o jakosc zycia, podyskutuje o swoim cialku. Bo niestety staje sie jasne, ze bieganie nie jest tym, co zmalretowane cialo lubi. Glowa owszem. Ale nie cialo. Nad ranem budzi mnie coraz silniejszy bol srubek w biodrach - zwyrodnienie stawu, w ciagu dnia dokucza prawe biodro - odzywa sie uszkodzony trzy lata temu nerw kulszowy, po 30 minutach biegu lewa kostka zaczyna pobolewac, a wieczorem bola mnie plecy, ramiona, kosci wszelakie - pewnie efekt menopauzy. Jak powiedziala znajoma reumatolozka, ten symptom/choroba nazywa sie SKS. Wiecie co to?

Pobiegne ten maraton, nie opuszcze. Wyciagne od doca recepte na przeciwbolowe piguleczki i masci i dam rade. Ale pewnie to bedzie pierwszy i ostatni raz.
Chlip.
Powoli czas zaczac myslec o nowym wyzwaniu i pasji.
Tlko nie kazcie mi szydelkowac (zaproponowala mi to Pani Sprzatajaca).

12 komentarzy:

  1. SKS - żartujesz!!!;) To kontuzje tylko dają się we znaki:)

    A z nowych pasji... może fotografowanie? Obiektów masz pod dostatkiem;)

    Buziaki:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudna mysl, musze sie aparatu dorobic; przypominam, ze mojego olimpusa (albo olimpikusa, nie mam pamieci na nazw) zwinal pan myjacy samochod.
    ale pod rozwage biore powaznie. tylko, e ja lubie ruch :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem o co ci chodzi. Jasne podziały na sprawy ważne i nie ważne wróciły nagle do stanu mętnego. Aż czasem mi wstyd jakimi głupotami potrafię się przejmować. Dlaczego?
    A propos pomysłów i wyzwań to napewno ci ich nie zabraknie :) i pewno nas zaskoczysz!

    OdpowiedzUsuń
  4. [quote] Jak powiedziala znajoma reumatolozka, ten symptom/choroba nazywa sie SKS. Wiecie co to? [/quote]

    Gdy tak czasem coś mnie gdzieś łupie, boli i strzyka ...
    Wnet o SKS-ie myśl przychodzi jak nieproszony gość.
    Napiszę - choć to nie radość - w formie wierszyka:
    Cóż to takiego ? Starość, k*wa, starość !

    (SKS = Szkolny Klub Sportowy w mojej dawnej szkole)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrych wyników i zdrowia szlachetnego :)

    / Richelieu

    OdpowiedzUsuń
  5. no nie, ten SKS- bomba:))) ja tez mam SKS !Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Może różowy kolor na paznokcie? ;)
    Kiedyś znienawidzony przeze mnie kolor, dziś triumfuje tadam!!
    My z Kilerką jesteśmy na etapie różowego widzenia padołu.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli się tylko da, pobiegnij. A jeśli się nie da kolejnego - nie sprawiasz wrażenia osoby, która nie znajdzie sobie nowej pasji, na bieganiu świat się nie kończy. I jeśli nawet różowość na jakiś czas nie wróci - przecież możesz sobie trochę odpuścić, w końcu znowu przyjdzie na pewno :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu, a moze nordic walking? Nie obciaza stawow, a wciaz da Ci mozliwosc "ruszania sie", ktore tak lubisz :)
    A jak z plywaniem u Ciebie?

    Marta

    OdpowiedzUsuń
  9. Marto, no wlasnie to lazenie z kijkami mi dalo w kosc. 32 kilometry w tempie srednim 7/h, stanowczo za szybko. Na koncowce kijki zlozylam i pobieglam, z bolu nie moglam juz isc. To bylo dwa miesiace temu i od tego czasu caly czas boli. Ale dostalam jakies piguleczki, moze zadzialaja.
    Richelieu, jak ladnie, jak elegancko...
    Emilio, a moze potem da sie Galowayem, zobaczymy
    Polu, ta, bzdetami i bzdurami, az wstyd czasem
    Basiu, Kseno, pozdrawiam, rozowy to piekny kolor :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam.
    W końsu dorobiłem się tutaj konta i mogę komentować (zaglądam od dawna, ale nijak nie mogłem zostawić komentarza, choć próbowałem, zresztą mniejsza o to).
    Jeśli chodzi o nowe zajęcie dla Ciebie to ze swojej strony proponuję rower. Wydaje mi się, że mniej obciąża stawy, oczywiście przy założeniu, że będziesz jeździć rekreacyjnie, a nie wyczynowo (jeżeli jest to możliwe dla tak "bojowej" osoby jaką jesteś).
    Pozdrawiam serdecznie z deszczowego Krakowa i życzę uśmiechu.
    Pablo

    OdpowiedzUsuń
  11. Rower jest the Best! I można się porządnie zmęczyć, to zależy od długości trasy i od stopnia jej trudności. Ja jeżdżę - serdecznie polecam, przyjemność wielka:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Doroto, Pablo > rower jest super, ale TU sie nie da. Chce jeszcze pozyc :D

    OdpowiedzUsuń