czwartek, 15 września 2011

Zemsta raka zza grobu

Zdaniem lekarza robiacego usg oraz ortopedy, wyhodowalam sobie chroniczne zapalenia sciegien na obu nogach. Pewnie sama jestem sobie winna, ignorujac bol, ktory pojawil sie dawno, dawno temu. Ale do licha, potraficie odroznic bol sciegna od bolu miesni?

Pojawia sie pytanie, co takiego zadalam sobie w glowie, zeby tak bardzo zamknac sie na sygnaly plynace z wlasnego ciala. Proste rownania: biegam = nie mam raka i wiecej biegam = wiecej nie mam raka, jednak sie nie sprawdzily. Trzeba bylo po drodze dodac kilka waznych danych, by ostatecznie otrzymac wynik: nie ma raka = nie biegam. Trzy tygodnie!!! odpoczynku, potem dwa tygodnie powolny marsz, rozciaganie i trucht w miejscu (!!!), a potem zaczynam od - powolnych trzech kilometrow!!!
A maraton za miesiac. I nie przesuna go dla mnie.

Bardzo duzo kosztowalo mnie pogodzenie sie z faktem, ze go nie przebiegne. Ostatecznie nie decyzja lekarza mnie przekonala, ale fakt, ze noga nadal boli, ciagnie do kolana, do piety, stawiajac stope mam wrazenie, jakby mi sie zaraz miala cala kostka rozjechac; ciagnie w gore do posladka.

Zaluje. To byl wazny cel na ten rok. Balam sie wlasnej niemocy, lenistwa, ze zabraknie mi silnej woli by wypelniac plan treningowy, ale tej opcji nie przewidzialam. Ze sie tak latwo przetrenuje. I ze dokucza mi nie miesnie, nie kosci, ale sciegna.

13 komentarzy:

  1. Przykro mi i wierzę, że dasz z tym wszystkim radę.
    Wczoraj człowiek, którego mijam na treningach zaproponował mi półmaraton śląski (choćby bieg na 7km bo też jest) ale wiem, że mimo iż dał bym radę,że bym chciał to moje kolana chyba nie, a ważę nadal ok.110kg wiec jeszcze trochę czasu musi upłynąć (niejednego posta napiszemy) aż cel zostanie osiągnięty.
    p s ... zazdroszczę Ci miejsca w którym jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tola - odp ps - a ja Tobie
    Ta, nie daj sie wkrecic w logike "dam rade". Biegac, to nie znaczy przebiec raz; coraz bardziej sie przekonuje, ze najwieksza sztuka jest nie zrobic sobie krzywdy.

    OdpowiedzUsuń
  3. i co dalej? wyrzuty sumienia męczą bardzo?

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, dziś po raz pierwszy do Ciebie zajrzałam i wsiąkłam :) Przeczytałam wszystko. Będę zaglądać. Życzę zdrówka i poczucia humoru cały czas na tak wysokim poziomie :)Wtedy łatwiej znosić niełatwą rzeczywistość. Jestem byłą "biegaczką" ale sprintu :)więc czuję temat. Pozdrawiam Cię z podwarszawskiej wsi. Anka

    OdpowiedzUsuń
  5. Aneczko, zbudowałaś sobie już bazę, więc, kiedy wyleczysz kontuzje, powrót do formy będzie łatwiejszy i szybszy niż zaczynanie wszystkiego od początku. Zobaczysz, że jeszcze przelecisz maraton i to nie jeden :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ćwiczenie - pogodzić się z tym (zaakceptować), na co nie ma się wpływu... Trudne, ale nie niemożliwe. Wtedy tak nie boli.
    życzę ci tego z całego serca
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  7. Ania, wyleczysz i zdecydujesz co dalej. Nie ten maraton, to co innego :)
    W każdym razie niemocą, brakiem silnej woli i lenistwem sie nie wykazałaś!

    OdpowiedzUsuń
  8. tak, byłaś dzielna, jesteśmy z Ciebie dumni i o nie podśmiechujki żadne!
    Przyjedziesz na następny maraton i będziemy Ci kibicować. W Lizbonie, Paryżu, Rzymie. Gdzie chcesz!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm... ja Cię doskonale rozumiem. Ja odkąd "pływają" mi chodniki a schody są do nieba czuję taką... "niepełnosprawność". Tyle rzeczy bym chciała a nie wszystko mogę przeskoczyć.
    Ty taka dzielna dziewczyna jesteś i masz w sobie tyle samozaparcia i wiem,że jeśli nie dziś, to jutro ale dasz radę.
    I Marciocha ma rację JESTEM Z CIEBIE DUMNA!!!!!
    i dziękuję,że jesteś jaka jesteś. (bo już myślałam,ze jesteś cyborgiem ;))))))
    ;*****

    Luika

    OdpowiedzUsuń
  10. Luiko, no wlasnie, nie jestem? jak to?
    Haniu, nie wiem jak to dalej bedzie. pomysle w listopadzie
    Marciosz, wybieram Medoc :P
    Grazynko, dziekuje
    Polu, dziekuje

    OdpowiedzUsuń
  11. Wielka szkoda, że tak wyszło. Wyobrażam sobie, jak Ci trudno z tego zrezygnować - kiedy pół roku temu okazało się, że nie mogę biec w półmaratonie było mi tak trudno, że pobiegłam, tylko sobie szkodząc (a to były zaledwie dolegliwostki, dolegliwosteczki przy Twoich problemach). Nigdy więcej tego nie zrobię. Fajnie, że wyczułaś, że najważniejsze, to nie szkodzić sobie, niby proste, a czasem ciężko do tego dojść. A że jesteś silna i potrafisz trenować, to i tak pokazałaś!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  13. hlip, hlip
    dziekuje za slowa wsparcia
    staram sie bardzo nie odbierac tej porazki jako Porazki; roznie mi wychodzi
    Nie przeceniajcie prosze mojego zdrowego rozsadku, to nie pod jego wplywem odpuscilam. Bolu nie da sie pokonac.
    i przepraszam, ze odpisuje hurtem. Musze nabrac dystansu, do tego czasu troche jak strus udaje, ze problemu nie ma.
    Wasze zrozumienie i wsparcie jest dla mnie bardzo wazne. Bo w realu, ludzie, ech, sami wiecie, w czolko sie pukaja... Ignoranci biegowi i tyle.

    OdpowiedzUsuń