A dokładniej trzy cudy.
Cud pierwszy.
Spadł dzisiaj deszcz w Dakarze. To tak, jakby w Polsce spadł śnieg w maju. Wiem, wiem, sama raz w życiu doświadczyłam tego - gdy miałam kilka lat spadł śnieg podczas pochodu pierwszomajowego. Możliwe, ale bardzo rzadkie. No i to dzisiaj się stało. Wystraszyłam się na dobre, gdy obudził mnie grzmot pioruna - łojejuńciu - przewrot wojskowy i wystrzały armatnie (mieszkam blisko bazy wojskowej) - w kontakście wyborów ta ewentualność wydała mi się bardziej prawdopodobna od ... deszczu i burzy.
Cud drugi.
Odchodzący prezydent uznał swoją porażkę i pogratulował zwycięzcy. Wszyscy poczuliśmy wielką ulgę i zadowolenie.
Cud trzeci.
Stowarzyszenie w którym działam "antyrakowo" otrzymało kolejny grant z Polski. Zmianie uległy priorytety programu polskiej pomocy rozwojowej, zwłaszcza geograficzne, Polska nie bedzie więc finansować dużych projektów w Afryce Zachodniej. Wielka szkoda. Ale... i tutaj mój cud... pozytywnie zostalo ocenione moje podanie o "maly grant". Wycisnę go do ostatniej złotóweczki - zorganizujemy badania, szkolenie i założymy centrum badan w kierunku raka szyjki macicy w ... Kedougou - 750 km od Dakaru. Niezle wyzwanie. Ale zrobimy to.
mapkę ukradlam od Marciochy
Aniu, ładne cuda :)
OdpowiedzUsuńpodoba mi sie :)
OdpowiedzUsuńsuper.
OdpowiedzUsuńi gratulacje.