Przechodzimy grupowo i rodzinnie depresję. Po prostu każdemu jest ostatnio źle z jakiegoś powodu. Odpędziłam natrętną wizję wspólnego łykania prochów; dla dziewczynek w kolorze róziowym, dla chłopców błękitne.
Nadal nie posiadamy telewizora, co akurat dobrze robi na ciepło rodzinne. Każdego wieczoru łupiemy w grę - budujemy osady i miasta, kupujemy, sprzedajemy, albo kradniemy, blokujemy. Czasem ktoś się obrazi i przerwie grę, ale generalnie jest kupa śmiechu. Tatuś ciągle myli skałę z cegłą, Ńajmłodszy podgląda karty ojca; dobrze jest, bo coś się dzieje. Wspólnie.
I czekamy na wakacje. Niestety nie będą wspólne...
A kto z kim nie jedzie? :(
OdpowiedzUsuńMy wczoraj też graliśmy w gry (choć tiwik stoi) i było super. U nas nieustająco obraża się przy graniu najmłodszy, a nawet....ryczy, oczywiście wtedy kiedy przegrywa :))))
przyjeżdżaj, zaaplikujemy cudowne lekarstwo :)
OdpowiedzUsuńa w sklepie namierzyłam nową wersję gry, więc będzie nowa zabawa.
ociec nie jedzie
OdpowiedzUsuńnie ma wizy
musialby po nia do maroka leciec
albo kombinowac z innymi ambasadami
a na kombinowanie to on za duzy chlopiec
u nas tez Najmlodszy czasem ryczy
Marciocha, nadchodze
Aniu, telewizor na doła nie pomaga, a wspólne granie i spędzanie czasu raczej tak :) No i wychodźcie z tego doła jak najszybciej! :-*
OdpowiedzUsuńOstatnio zakupiłam taką znaną niegdyś, nieskomplikowaną grę pt. CHIŃCZYK. Aby grać z moją 78-letnią mamą. Jest trochę zabawy i śmiechu. No i nie musi "znosić" telewizji.
OdpowiedzUsuńHaniu, dlatego gramy :)
OdpowiedzUsuńEwo, Chiñczyk jest super. Mamy wersje z magnesami, przydaje sie w podrozy