czwartek, 7 czerwca 2012

pieprzone...

Nie wiem jak, kiedy, jak to się stało, że zgubiłam umiejętność celebracji chwili. Tu i teraz zaczęło być bolesne, skażone smutkami z przeszłości i obawami o przyszłośc, uwierające, jak niewygodna kanapa, na której się siedzi bo nie ma sie innej. A przecież to co minęło, nie istnieje już, to co przed nami, jest niewiadomą, jaki jest więc sens w rozpamiętywaniu porażek i przewidywaniu klęsk?

Duszno w głowie, w sercu, nawet żyły ściśniete. Miejsca zbyt mało w środku i na zewnątrz, biadoliłam w duchu, człapiąc po centrum Dakaru krok za krokiem, by nie z przyjemnością, ale dla zasady zaliczyć kilka wystaw Biennale Dak'Art. I trafiłam na to

http://lemagazine.jeudepaume.org/blogs/shelleyrice/2012/05/21/dakart-needs-a-new-face-by-rob-peree/
olśniło mnie. Nie tylko ja tak mam. Innym też duszno

Pieprzone, katolicko-socjalistyczne wychowanie.

6 komentarzy:

  1. Znaczy - nie umiemy cieszyć się chwilą, dniem dzisiejszym. Zawsze celebrujemy przeszłość, to co było, a o przyszłości myślimy tylko w ciemnych barwach. Brrrr... okropne. Ale chyba wszyscy wokół utwierdzają nas w tym; z kościołem włącznie. Choćby dzisiejszym świętem. Świętowania chwili życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam to czasem, jednak coraz mniej i to jest akcent optymistyczny :))). Buziaki:D

    OdpowiedzUsuń
  3. zostanę tu u Ciebie, jeśli nie masz nic przeciwko ;) pozdrowienia wieczorową porą (duszne demony wiecznie żywe też miewam, ale nie podlewam - im szybciej usychają, tym lepiej dla otoczenia :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniuha, o tym pisałam ostatnio i ja. Nie wiem co się dzieje, ale takich wpisów jest ostatnio na blogach coraz więcej. Jakaś zaraza XXI wieku. Ale co nas nie zabije...
    Trzymam kciuki za Ciebie i za siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. oj, a mi chwila rozlewa się na cały dzień. to mała przesada... :S
    ale tym razem nie o tym mowa, tak?
    ;)

    jak przyjedziesz, to bałagan przewietrzymy!

    OdpowiedzUsuń