Styczeń przemknął niepostrzeżenie. Był nijaki, chorowity i nic nie wskazywało na to, że jego następca będzie lepszy.
Aż tu jak grom z jasnego nieba spadła propozycja wyjazdu. Nijakość nabrała rumieńców, zakrzyknęłam ahoj przygodo! i pakuję się. A dokąd? A zagadka! Polak ma bratanka Węgra, kto jest bratankiem Senegalczyka? Tam właśnie lecę.
No ale co z chorowitością? - Nic mu nie będzie - zapewnił pan Ha - Najmłodszy wyczerpał limit wypadków i chorób na 2013 rok - próbował do rozumu przemówić. Najmłodszy miał od początku roku jakąś złą passę. Każdej soboty działo się coś: rotawirus, zderzenie z murem i szycie głowy, zderzenie z kolegą i podejrzenie wstrząsu mózgu.
No więc lecę jutro, ale z troską spoglądam na mojego dziesięciolatka. Najchętniej kupiłabym mu kask, żeby w nim chodził aż do mojego powrotu. A wracam pod koniec miesiąca, więc - do zobaczenia w marcu.
Spokojnej podroży. Nie znam brata:D
OdpowiedzUsuńDziękuję Wasza Najwyższa Ostrości.
OdpowiedzUsuńW tym sęk, że nie ma być spokojnie, ma się wiele dziać i być mocno entyzjastycznie i przygodowo. Sama siebie pytam, czy mam na to siły i czy mi się chce. Ale się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. Mało tego, do Zet trzeba dojść ;)
Do zo.
w takim razie Niespokojnie Spokojnej podróży:D
Usuńdo zo
OdpowiedzUsuńczas szybko plynie
ale moglabys ciut wiecej pisac
nic nie wiemy, co u Ciebie slychac tak naprawde
Rybenko, no jakos brak chcenia mi dokucza
OdpowiedzUsuńale dziekuje, u mnie, u nas wszystko ok.
najwazniejsze, ze wszystko dobrze
Usuńtak trzymac :)))
Gdzieś zniknął mój koment.
OdpowiedzUsuńUdanej podróży, radości z wyjazdu i spokoju.