piątek, 8 lutego 2013

No dobra - luty już

Styczeń przemknął niepostrzeżenie. Był nijaki, chorowity i nic nie wskazywało na to, że jego następca będzie lepszy.

Aż tu jak grom z jasnego nieba spadła propozycja wyjazdu. Nijakość nabrała rumieńców, zakrzyknęłam ahoj przygodo! i pakuję się. A dokąd? A zagadka! Polak ma bratanka Węgra, kto jest bratankiem Senegalczyka? Tam właśnie lecę.

No ale co z chorowitością? - Nic mu nie będzie - zapewnił pan Ha - Najmłodszy wyczerpał limit wypadków i chorób na 2013 rok - próbował do rozumu przemówić. Najmłodszy miał od początku roku jakąś złą passę. Każdej soboty działo się coś: rotawirus, zderzenie z murem i szycie głowy, zderzenie z kolegą i podejrzenie wstrząsu mózgu.

No więc lecę jutro, ale z troską spoglądam na mojego dziesięciolatka. Najchętniej kupiłabym mu kask, żeby w nim chodził aż do mojego powrotu. A wracam pod koniec miesiąca, więc - do zobaczenia w marcu.

7 komentarzy:

  1. Spokojnej podroży. Nie znam brata:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Wasza Najwyższa Ostrości.
    W tym sęk, że nie ma być spokojnie, ma się wiele dziać i być mocno entyzjastycznie i przygodowo. Sama siebie pytam, czy mam na to siły i czy mi się chce. Ale się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. Mało tego, do Zet trzeba dojść ;)
    Do zo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w takim razie Niespokojnie Spokojnej podróży:D

      Usuń
  3. do zo
    czas szybko plynie
    ale moglabys ciut wiecej pisac
    nic nie wiemy, co u Ciebie slychac tak naprawde

    OdpowiedzUsuń
  4. Rybenko, no jakos brak chcenia mi dokucza
    ale dziekuje, u mnie, u nas wszystko ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najwazniejsze, ze wszystko dobrze
      tak trzymac :)))

      Usuń
  5. Gdzieś zniknął mój koment.
    Udanej podróży, radości z wyjazdu i spokoju.

    OdpowiedzUsuń