środa, 7 lipca 2010

Wszystko dla...

Siedze dalej w tej milusiej miejscowosci, gdzie kundle, kejtry - po poznansku, gonia za biegajacymi. Biegam, gadam z Najstarsza i sie odzywiam. No wlasnie, od poczatku choroby nie jadam, tylko sie odzywiam.

Wszystko zreszta takim nabozenstwem traci od pazdziernika 2009.
Nie obzeram sie porzeczkami, tylko robie sobie kuracje witaminowoCe.
Szparagi dobrze na siki robia, zawsze mnie bawilo, jak mocz po nim wanieje. Teraz oczyszczam nerki jedzac szparagi, pietruszke itd. Owsianke na sniadanie jadlam od zawsze. Ale teraz jem ja z pelna swiadomoscia jak mi ten blonnik dobrze robi na jelitko.

Wszystko jest inne. I nigdy nie bedzie takie jak bylo (to zdanie dla najukochanszego Slubnego, ktory zaczal mnie czytac). I dobrze. Bo jest swiadomiej i pelniej.

3 komentarze:

  1. Ja to się opijam malinowymi albo truskawkowymi koktajlami i muszę przyznać, że mój wieloletni zwyczaj żywienia się bułką z żółtym serem zaniknął, jak jakiś przedpotopowy rytuał.
    Może właśnie to wcinanie warzywek to wyrabianie sobie nowych rytuałów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tak mam. Nigdy nie brałam do ust każdego kęsa czegokolwiek z taką dogłębną świadomością jak teraz :)
    Cokolwiek zamierzam zjeść, czytam skład i albo zjadam z lubością zdrową żywność, albo z lubością i poczuciem winy - niezdrową ;)

    Hercogin

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziś - pierogi z jagodami :) Jagody si!Pierogi no!

    OdpowiedzUsuń