niedziela, 22 maja 2011

I znów na sportowo

Wstałam dzisiaj o 5 rano. Wczoraj tez. Ale wczoraj była sobota, a dzisiaj jest niedziela, róznica zasadnicza. Wstałam więc w niedzielę, zeby się samookaleczać, czyli bez przymusu i szantazu przejść 30 kilometrów w średnim tempie 6 na ha. Pogięło mnie totalnie. Z ręką na sercu - było dużo łatwiej niż ubiegłotygodniowe 25 kilo, co oczywiście nie znaczy, że było lekko. Boli mnie to co zawsze, czyli tyłek i śrubki w bioderkach.

Po przyjściu do domu padłam. Pan Ha stając nad garami kręcił tylko głową, co za dom - żona się ulatnia w niedzielę, mąż robi dzieciom śniadanie i obiad - bręczał. Chce mnie wpędzić w poczucie winy. Nie uda mu się. Po obiedzie zasiadłam do kompa i pokazałam ukochanemu i dzieciom: gdzie szliśmy, z kim, ile kilometrów nachodziliśmy i co widzieliśmy. Średnia jest dość usportowionym dzieckiem, więc oczy jej iskrzą i chyba rozumie, że ja muszę, że po prostu muszę.

Jest jeszcze aspekt społeczny tego mojego łażenia i wolnego sobotniego biegania. Poznaję ciągle nowych ludzi, ich opinie na różne ciekawe tematy. Dyskutujemy, opowiadamy, poznajemy (ja przy okazji poznaję nowe francuskie słówka, memłam je w pamięci i po powrocie sprawdzam w słowniku).


Gdy jako tako doszłam do siebie i zjadłam bardzo smaczny obiadek (makaron z sosem warzywno - mięsnym; kocham Cię mój mężu, tylko Ty robisz takie wspaniałe obiadki w niedzielę), zasiadłam do oglądania Dr Hausa. Wtręt - po francuskich reklamach poznaję, że się gorąco zrobiło w Jewropie - same reklamy lodów. Jak zawsze niewiele zrozumiałam z filmu, a oglądanie białych fartuchów przypomniało mi, ze trza sie przygotować do jutrzejszego szkolenia - Dr Kocur będzie jutro szkolił studentów szkoły pielęgniarskiej z raka szyjki macicy, o czym będzie można dowiedzieć się za kilka dni z bloga projektowego.

10 komentarzy:

  1. to nachodziłaś się dzisiaj i za mnie, bom miała dzień kanapowy dla odmiany (po wczorajszych wędrówkach ludów)
    ;)

    I dodam, żeś dzielna!

    OdpowiedzUsuń
  2. i gupiam
    pozdrawiam Cie serdecznie i goracem sercem moja Marciocho

    OdpowiedzUsuń
  3. Musisz, po prostu musisz :D podziwiać , podziwiać cd...:D:D:D :*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, dziewczyno, to się schodziłaś! Podziwiam. Zwłaszcza za to, że wstałaś o 5 rano. Skoro taka z Ciebie twardzielka, to maraton jest twój :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kseno, Hanko, nie ma co podziwiac; ja podziwiam kobity, ktore pol wekendziku spedzaja w kuchni, heh

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja,szczególnie zimą,spędzam w kuchni całą niedzielę.
    Zbo-cze-nie...

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja podziwiam i jedne, i drugie;)
    Aniu, jak pisze Hanka - maraton jest Twój:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie odkryłam, że jakiś czas temu zrobiłam sobie płytę z ulubionymi odcinkami Dr House'a, takie Top10. Oglądam po angielsku w nadziei, że zapamiętam trochę słownictwa i nie pomylę nerki z wątrobą ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. wow no niezły wynik, ja obecnie zaczynam akcje bieganie, szkoda tylko, że nikogo nie poznaje:-)

    OdpowiedzUsuń