takie dzwięki wydaję dzisiaj po solidnej porcji rozkoszy, jaką otrzymałam w południe z rąk kobiety. Masażyski fizjoterapeutki.
Pozwoliłam sobie na tę przyjemność, bo łupało mnie w krzyżu, to jedno, ale drugie - w przyszłym tygodniu zaczynam ostrożnie, powolutku, żeby nie zapeszyć, wiec zaczynam no co??? Nieee, nie bieganie... zaczynam truchtanie. Delikatnie i powoli. Właściwie nie powinnam sie tym nawet chwalić, bo pewnie okaże sie jednak, że jednak nie mogę. No ale napisałam. Więc zwracamy uwagę w poście nie na bieganie, tylko na masowanie.
Dać się wymasować jest bardzo fajne.
potruchtaj! A jak się okaże, że to nie dla Ciebie, to proponuję inną dyscyplinę, np wspominany wcześniej box ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam masowanie :)
OdpowiedzUsuńtez mysle, ze dac sie wymasowac jest bardzo fajnie
Oj, dobre masowanie to super sprawa:)))) U mnie tylko drenaż, ale i tak jest fajnie;)
OdpowiedzUsuńPS. Powodzenia w truchtaniu:)
Masowanie to po prostu rozkosz. Uwielbiam! I mocno, mocno trzymam kciuki za Twoje truchty, Aneczko!
OdpowiedzUsuńto widze, ze jestesmy zgodne, co do walorow massa massa. Mam zamiar chodzic do pani minimum raz na dwa tygodnie. Co do reszty nie pisze nic, zeby nie zapeszyc. :*
OdpowiedzUsuńOch taki masaż to czysta przyjemność. Najlepiej całościowy, mniam, mniam. Powodzenia w rozpoczęciu treningów (truchtanych narazie:))
OdpowiedzUsuńAnna http://milosc-rak-codziennosc.blog.onet.pl