bezsenna męczy mnie.
Cały dzień snuję się ledwo ciepła, gotowa zasnąć gdzie bądź przysiędę, a gdy tylko wieczór nadejdzie, włącza się niepokój. Niepokoję się, że nie będę mogła zasnąć, a gdy już czas snu nadchodzi, ja nie śpię, bo niepokój przybrał rozmiary całkiem pokaźnego wkurwa, że zasnąć, a jakże, nie mogę. I tak się kręcę nakręcając.
Wypracowałam sobie taki szema: jeśli do 12 nie mogę zasnąć, łykam tableteczkę. Ale czasem przegapię 12 (teraz jest na ten przykład 1), a wtedy już nie warto łykać, bo rano będę zombi. Tę logikę obala fakt, że jeśli nie łyknę, to (być może) nie zasnę, więc i tak będę zombi, więc jednak łykam o 1, 2 albo i później. Rano jestem, a jakże, zomi, bez względu na to, czy łykłam czy nie.
Przypadłośc ta, niewątpliwie będąca ułomnością, musi być czymś spowodowana. Dopatruję się następujących powodów: fakt przejścia raka (fsak, ja we fsyskim doszukuję się tropów raka - rzekłby Pan Ha; i miałby rację), fakt bycia manopauzowaną, fakt życia na obczyźnie i to trudnej obczyźnie, fakt przeżycia ponad 40 lat i fakt analizowania przeżytych 40 lat. Się zastanowię, skreślę potrzebne.
Średnia jako barometr rodzinny wszystko wie i wyczuwa. - A dzisiaj mnie zawieziesz do szkoły czy mam wziąć taksówkę? zapyta, jeśli się nie zwlekę z pościeli (oburzonych uprzedzam - taksi dom szkoła = 6 zeta, benzyna dom szkola dom = 10 zeta). Idę więc, jest 1.15; łykłam, czas graniczny, może dam radę.
Miałam taki bezsen, tydzień, dwa temu. Okropne, zwłaszcza to samonakręcanie i coraz większy niepokój. Twój i mój pewnie inny, pewnie z innych powodów (choć kto wie). Wiem o czym mówisz, ale ...u mnie nie ma lekko, zawsze muszę wstać, nie ma inaczej, więc łączę się w bólu, bo o 6.15 (wtedy muszę wstać) również jestem zombi.
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
Kiedyś na bezzenki Joaśka nakazała mi chlać melisę o kolacj i pomogło, a może samo przeszło....
OdpowiedzUsuńPresja braku snu o określonej porze napędza bezsenność.
OdpowiedzUsuńJeżeli nie trzeba być rano na nogach o określonej godzinie, spróbować sobie odpuścić. Nic na siłę.
Ja czytam, słucham muzyki, piszę bloga, czasem obejrzę jakiś film w laptopie.
Wszystko w łóżku, w każdej chwili gotowa na wyłączenie komputera lub zamknięcie książki.
Zasypiając nareszcie miedzy 1 a 2, budzę się dość rześka po 6-7 godzinach, a więc ok. 8 ... nie jest najgorzej;)
Lepsze od tabletek, które przerabiałam, po których rano nie dało się żyć,a co dopiero pracować.
Nie każdy może pozwolić sobie na życie bez budzika i wtedy mamy problem.... współczuję, bo cierpiałam z tego powodu bardzo długo.
Menopauzowanie - niestety, ma tu dużo do rzeczy.
Aniu, no niestety menopauza sprzyja bezsenności :( Podobają mi się sposoby Michaeliny - zastosowałabym je przy problemach ze snem. Melisa, może joga, jeśli lubisz? Mocno ściskam i życzę, żeby Cię Morfeusz znów zaczął regularnie odwiedzać. Wiem, jak okropne jest narastające zmęczenie i niemoc, kiedy własne ciało nie pozwala spać :(
OdpowiedzUsuńCzyli temat bezsennosci wszystkim znany.
OdpowiedzUsuńIza Bo > mnie tam choroba dawna nie nakreca. Nakreca mnie mizeria zawodowa, a dokladniej jej zawilosci perspektywy marne.
Melisa dobra jest. Jesli jest ;)
czyli to samo jednak co u mnie :)
UsuńTo może dobre kochanie pomoże. Mnie zawsze pomaga na stres i bezsenność!
OdpowiedzUsuńjejku, jak to dobrze, ze dziś ze swoja bezsennością do Ciebie zajrzałam- przypomniałaś mi o łyknięciu tableteczki. Niefajna ta menopauza..
OdpowiedzUsuńWitaj. Miałam taką bezsenność przez tydzień. Nakręcanie się, masakra przez tydzień. U mnie to było nerwicowe - stres skumulowany po tragicznej śmierci bliskiej osoby. Leki nasenne brałam tydzień, do tego antydepresanty nieco dłużej. Przeszło:). Tak więc jakby co, polecam też ten drugi wspomagacz.
OdpowiedzUsuńno wiec jest lepiej.
OdpowiedzUsuńod kilku dni spie bez tableteczek i w miare sie wysypiam
ale musze regularny tryb zycia prowadzic, wstawac wczesnie, klasc sie przed 23 i nie ekscytowac sie wieczorem byle czym
na razie dziala