sobota, 15 grudnia 2012

Tak, to ja, głupia matka

Dwa tygodnie temu namawiali mnie na wspólny łykendowy wypad do amerykańskiej mini-bazy wojskowej pod Dakarem. Mąż i dzieci. W  programie demonstarcja broni, basen, quady itede. Zajęta przygotowaniami do własnego wyjazdu, machnęłam ręką - jedźcie sami. Ot, chwila rodzicielskiej nieuwagi z mojej strony, niedbały rzut oka na program zaproponowany przez "Pracę" męża.

Wrócili... oczarowani. - Mama, ja dwa razy ucelowałam z broni snajperskiej z 200 metrów, i wiesz, z tej snajperskiej łatwiej sie strzela niż z pistoletu, a tata to se nos zranił, bo głowy nie odsunął jak strzelał z takiej ciężkiej broni, która ma spory odrzut - trajkotały dzieciaki na zmiane, a mi oczy wychodziły z orbit. - I jeździliśmy quadami, sami, a tata to jechał najwolniej, nie założył googli i cały był czerwony od pyłu - słowotok ciągnął się w nieskończoność.
- I jacy oni przystojni Ci żołnierze (to Średnia), i jakie fajne okulary maja, a te ich super ubranie to bardzo cieżkie (to Najmłodszy) i zobacz - łuski mogłem zabrać - na dowód wyciagną rękę ze złotymi walcami, pustymi z jednej strony...
- no a basen - zapytałam? Miał być basen i gril chyba, nie? - Eee, tam, woleliśmy postrzelać dłużej, basen to nic cool przecież - odparowali. - Mama, to był najciekawszy dzień w moim życiu od czasu wakacji w Polsce - szczerość Średniej mnie rozbroiła i nie przeszło mi przez gardło zdanie, które powinno wtedy paść, że jednak broń służy do zabijania.

Tego wieczoru długo rozmawiałam z mężem i ze znajomymi, że Amerykanie mają zupełnie inne podejście do broni, że u nas w Polsce coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Że gdybym wiedziała, że nie powinnam pozwolić, że... moje dzieci są już w pewien sposób zgubione, że to jak pierwszy papieros, że ich młodziutkie synapsy zostały poddane manipulacji, która może rzutować na całe ich życie.

Po tym co stało się wczoraj w USA, dyskutujemy z nimi, z nielatami.
Ale właściwie powinniśmy na kolana przed nimi paść i powiedzieć, że ta wyprawa, oczarowanie i cały tamten dzień, nie powinien się wydarzyć.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,13054703,Strzelanina_w_szkole_podstawowej_w_Connecticut___Sa.html

17 komentarzy:

  1. Co racja to racja. Jak zwykle: mądry Polak po szkodzie.
    Nie jesteś głupia, nie przewidziałaś takiego finału.
    Błąd- masz do niego prawo.
    Nie łatwo być dzisiaj rodzicami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, spłakałam się wczoraj jak mops :/
    Nie mogę się z tego otrząsnąć,cały czas mam przed oczami obraz tych przerażonych maluchów, które stanęły oko w oko ze sprawcą i straciły swoje młodziutkie, niewinne życie. Strasznie mi przykro, gdy myślę, jak wielkie jest cierpienie tych co pozostali- rodzin, przyjaciół:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawie rok temu zginęło w wypadku autobusu belgijskiego prawie tyle samo dzieci. Te tragedie z udziałem dzieci sa makabryczne. Zwlaszcza w takim hurcie.

    OdpowiedzUsuń
  4. o ile pamiętam to ja strzelałam w szkole podstawowej- na lekcji PO czy jakoś tak oczywista.. i jakoś nie myślałam, że to do ludzi. bardziej ekscytowała mnie sama celność.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. no perfekcyjnie oczywista :P

      Usuń
    2. no dziewczyny, w moim licum w piwnicy byla strzelnica i tez kilka razy strzelalam z wiatrowki. Ale tutaj to bylo... jak film, wg relacji Nielatow. Salut, bacznosc, spocznij, przeladuj, dotknij, spokojne tlumaczenie i amerykanski usmiech...
      Musialo zrobic wrazenie

      Usuń
    3. ups... no faktycznie emocje..

      Usuń
  6. (...)on Monday, parents all over this country will be sending their children off to school, wondering if they will see them again (...)
    (Column published Dec. 15, 2012, The Arizona Republic)
    dobry tekst. zgadzam sie z nim. calosc za chwile u mnie.
    tak. ja, matka dwojki malych Amaerykan(ow?) w wieku tych zabitych dzieci od najblizszego poniedzialku posylajac synow do szkoly bede drzala o to czy wroca cali i zdrowi do domu.
    i pytam sie co bedzie dalej?
    masakra na oddziale noworodkow?
    gdzie jest granica?

    OdpowiedzUsuń
  7. wlasnie o to chodzi mordercy, by przekroczyc granice ustanowiona przez "poprzednieka"

    Syn znajowmego jest autystykiem. Spedzilismy razem swieta rok temu, dzieciak sie fajnie przy nas otworzyl ale widac bylo, ze zyje w swoim swiecie. Przy kolejnym spotkaniu prawie mnie nie poznal...

    Maz przyjaciolki pracuje w Kanadzie z doroslymi autystykami, z "aspergerami". Bywaja agresywni, on sie ich nie boi, bo ma prawie 2 metry i trenowal karate.
    Cos takiego mogl zrobic tylko ktos cierpiacy na totalny i absolutny brak empatii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i wiemy, ze tacy ludzie sa na swiecie. tylko, czy powinni miec dostep do broni?
      do szkoly moich dzieci moze wejsc doslownie KAZDY. to moja dobra wola i podporzadkowanie sie zasadom, ze wchodze do sekretariatu, wpisuje sie na liste wolontariuszy i biore badge. klasy, male domki polaczone lacznikami, sa otwarte, wystarczy nacisnac klamke. nie ma ochrony. brama jest otwarta.

      Usuń
  8. Aniu, kto mógł przewidzieć, że demonstracja broni będzie oznaczała dawanie jej do ręki dzieciakom :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiecie - u mnie w domu nigdy nie mogło być broni. Wiedziałam podświadomie, że gdybym miała rewolwer to w jakimś szale wściekłości strzeliłabym pewnie do K ;) a tak to książkami rzucam :)

    Jedna z dziewczynek, która zginęła w Newtown pochodzi z mojego miasteczka i pogrzeb odbędzie się tutaj. TV i gazety huczą.

    Znajoma ma syna z apergerem. Nigdy nie nazwała jego problemu po imieniu, mimo że jest lekarzem. To według mnie też problem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniu,
    dzieciak z aspergerem o którym pisalam wyzej, to syn... lekarza, ktory co prawda czasem przebakuje o autyzmie syna, ale nie wydaje mi sie, by poza swiadomoscia zmienil cos w stosunku do dzieciaka....

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiem kilka słów ze strony matki aspiego lat 7. Walcze o normalne życie mojego dziecka, rehabilituję go, jak umiem (i ile kasy starczy), walczę o tolerancję w szkole, głównie z rodzicami jego kolegów. I po masakrze opisanej z puentą "bo to nie był normalny morderca, on miał zespół Aspergera!" boję się, co usłyszę na kolejnym zebraniu. Jeżeli pozwolę wykluczyć syna społecznie, to nikt nie ręczy za jego dorosłość. Bo on teraz jest w wieku ofiar a potem będzie w wieku sprawcy. Czuję odpowiedzialność nie do uniesienia na barkach naszej rodziny za przyszłość jego i ludzi, którzy go będą otaczali, ponieważ przez stereotypy co kilka miesięcy wali się wszystko. I od początku buduję środowisko, które może da mu szansę rozwinąć się na człowieka. I jestem lekarzem dentystą, żeby było śmieszniej, ale nie znam żadnego innego lekarza z dzieckiem ze spektrum autyzmu. Znam za to tylko jedną pediatrę, która się takich dzieci nie brzydzi.

    OdpowiedzUsuń
  12. F.-a
    Bardzo mnie poruszyło co napisałaś. Domyślam się, że najtrudniejsza jest bezradność i samotność w tym wszystkim.

    Chociaż w komentarzu wyżej poruszyłam sprawę agresji doroslego autystyka (powoluje sie na slowa kolezanki z Kanady), dla mnie nie o "aspie" tu chodzi i nie to stanowi główny problem, ale dostęp do broni w USA i gdziekolwiek na świecie.

    OdpowiedzUsuń