Wstalam o piatej. Biegalam od szostej do osmej, w tym piec razy pod gorke na latarnie. Potem zawiozlam syna na sport. Potem pojechalam do centrum z corka kupowac buty. Potem materialy dla mnie na poszycie tego i owego (mam dosc chodzenia w za duzych ciuchach, skoro po roku waga nie wskakuje na poziom sprzed choroby, pewnie juz tak zostanie). Potem zakupy spozywcze. Potem obiad z kolega, ktoremu udalo sie uciec z Abidzanu (ufff). Potem odwiozlam syna na urodziny i tanczylam z dzieciakami 4 godziny. Wrocilam, nakarmilam i ide spac, bo padam.
Wiem, post jest o niczym.
Ale wiecie - musze utrzymac srednia postow na miesiac.
post jest o bieganiu i skutkach ubocznych, czyli nadmiarze energii. Też tak chcę ;)
OdpowiedzUsuńOpowiedz więcej o ucieczce z Abidżanu! Koniecznie!
ja poproszę jeszcze więcej o nadmiarze energii.
OdpowiedzUsuńJestem silnie zainteresowana posiadaniem takiego nadmiaru
Aniu, czy masz zainstalowane turbodoładowanie? ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi ten post odpowiada :)
OdpowiedzUsuńno przeciez padlam na koncu
OdpowiedzUsuń