środa, 28 września 2011

Mam ochote

Mam ochote na dobra starosc. Wlasciwie juz by mogla nadejsc. Chcialabym sobie planowac - rano wizyta u lekarza, w poludnie obiad z przyjacielem, po poludniu spacerek w uroczym parku i psryk psryk zdjecia tego sterego kasztanowca, wieczorkiem ulubiony serial i czyszczenie klatki kochaniutkiej papuzki. Robilabym oszczednosci pozwalajace mi na jeden turnus w sanatorium rocznie, zakup jakiegos smiesznego gadzeta, a czas wolny poswiecalabym na rozrywki godne madrego emeryta - np koncert konkursu Wieniawskiwgo, noc muzeow, tansze seanse w kinie Syrena.

Ech, dlaczegoz metryka taka mloda, a cialo tak sie starzeje?

piątek, 23 września 2011

Powrot

Dzis na fejsie dotarla do mnie ta wiadomosc. Mam nadzieje, ze pan Jarek odnajdzie sie caly i zdrow. Jesli macie konto na fejsie, powiescie prosze na tablicy.

Nie gonia was czasami takie przypadki przewidzenia czegos na opak, przeczucia, ktore sprawdzaja sie ale nie tak do konca, tylko w czesci? Pewnie tak, jak kazdemu. Ja tam wierze tylko w przypadek.

Pan Ha zniknal mi z malzenskiego radaru w srode. Wyszedl, wymeldowal sie z hotelu, a do kolegi, u ktorego mial spedzic kilka dni, nie dotarl. Nie dzwoni, nie pisze.

Tlumacze sobie to tak: zamiast do kolegi zdecydowal sie pojechac do kuzyna. Nie ma dostepu do internetu. Telefon mu sie wyladowal. Wszystko sie okaze jutro nad ranem. Bede nadsluchiwac tym razem przylatujacego samolotu.
i odkurze walek do ciasta...

czwartek, 22 września 2011

Onkolog sportowy

pilnie poszukiwany. Tak, zdecydowanie potrzebuje go.
Czy ktos zna medyka z taka/takimi specjalizacjami?

wtorek, 20 września 2011

Garderobiane rozterki

Dziczeje tutaj. Ubraniowo, fryzowo, obuwniczo. Kupujac dzieciacomlodziezowa garderobe na rozpoczenia roku szkolnego, uswiadomilam sobie, ze nie pamietam, kiedy cos nabylam dla siebie. I jak zwykle przed przylotem do Bolandy wpadlam w lekki poploch, miotajac sie miedzy ekstremistycznymi postawami - nic nie kupuje, na miejscu zakupie dzinsy i buty i wyludze cieple ciuchy od przyjaciol, a - kupie to, to i tamto i sramto.


Bo dwie natury sie we mnie tlocza. Pierwsza jest minimalistyczna i moze chodzic caly czas w bojowkach, wygodnych sandalach i t-shirtach po kolezankach, druga - troche otrzaskana po salonach dzieki wycieraniu dyplomatycznych rekawow - lubi klasyczna elegancje. Na ta druga zwyczajnie nigdy mnie nie bylo stac, mialam wiec kilka przebran, typu - Ania w wersji do pracy - ktore sluzyly mi latami, wlasnie dzieki klasycznemu stylowi, wymagajac zmian tylko dodatkow. Bardzo praktyczne. I bardzo nudne. Stad miedzy innymi moja ksywa - Madame Ha. Ozesz...


Postanowilam nic nie kupowac. Moze bedzie cieplo. Ale cieplo w pazdzierniku wcale nie oznacza ciepla obiektywnego. 20*? Nieee. 15*? Taaak. 10 i mniej??? Jak najbardziej. Uch, ostatni raz przebywalam w takiej temperaturze chyba z 11 lat temu. Zmienilam zdanie co do zakupow ubraniowych, tym bardziej, ze niedaleko mojego domu otwarto supermarket ciuchowy z przeceniona Zara (heh, pewnie kolekcje sprzed dwoch lat) i Stadivariusem (pewnie sprzed 5). I tutaj dygresja. Mam jakas blokade zakupowa. Nie potrafie wydac na siebie kasy, nie potrafie i juz, pewnie sie tym zarazilam od Pana Ha. Kupowanie ubran, gdy obok sklepu, obok domu, widze niedozywione dzieciaki, ubogie kobiet ... nie chce napisac, ze jest niemoralne, po prostu jest mi niepotrzebne. Koniec dygresji. Sami wiec rozumiecie, ze moglam dokonac zakupow tylkodlatego, ze ubrania w namierzonym sklepie byly bardzo mocno przecenione.


I tak, nabylam:
spodnie 3/4 Pirate Elegante Femme Zara za 60 PLN, szary miekki material
bluze Stradivarius za 18 PLN
koszule niebieska Stradivarius za 9 PLN
koszule - body Stradivarius za 9 PLN
golf szary Stradivarius za 12 PLN
Jako corce lutnika bardzo mi sie podoba nazwa marki, pierwszy raz sie z nia spotkalam. Przy kasie dostalam 3 kado, ku mojej wielkiej radosci - 3 szaliki zwane eszarpami. Rekawiczek nie mieli.


Juz w domu, ogladajac zdobycze zadumalam sie nad ich wartoscia grzewcza. Pewnie okaze sie mierna. Ozesz po raz drugi. Wyslalam M linka do czapki za 20 zeta i kazalam kupic. Kochana, kup juz teraz, niech czeka na mnie. Najlepiej w Twojej torbie na lotnisku.


Licze, ze Pan Ha bawiacy ciagle u Wuja Sama tez cos mi zakupi. Niestety moge sie przeliczyc, bo po pierwsze - "wiesz, kochana, tutaj wszystko zdrozalo, juz nie mozna jak ostatnio za 100 dolcow nakupowac ciuchow do woli" i po drugie "tu sa same big rozmiary, ech, mowie Ci, boje sie, ze znowu kupie Ci za duze". Ozesz po raz trzeci.


A ja wlasnie przeszlam z kategorii 34 na 36, czyli z XS na S. Szkoda tylko, ze od pasa w dol, a nie odwrotnie.
Ozesz po raz czwarty i ostatni.

czwartek, 15 września 2011

Zemsta raka zza grobu

Zdaniem lekarza robiacego usg oraz ortopedy, wyhodowalam sobie chroniczne zapalenia sciegien na obu nogach. Pewnie sama jestem sobie winna, ignorujac bol, ktory pojawil sie dawno, dawno temu. Ale do licha, potraficie odroznic bol sciegna od bolu miesni?

Pojawia sie pytanie, co takiego zadalam sobie w glowie, zeby tak bardzo zamknac sie na sygnaly plynace z wlasnego ciala. Proste rownania: biegam = nie mam raka i wiecej biegam = wiecej nie mam raka, jednak sie nie sprawdzily. Trzeba bylo po drodze dodac kilka waznych danych, by ostatecznie otrzymac wynik: nie ma raka = nie biegam. Trzy tygodnie!!! odpoczynku, potem dwa tygodnie powolny marsz, rozciaganie i trucht w miejscu (!!!), a potem zaczynam od - powolnych trzech kilometrow!!!
A maraton za miesiac. I nie przesuna go dla mnie.

Bardzo duzo kosztowalo mnie pogodzenie sie z faktem, ze go nie przebiegne. Ostatecznie nie decyzja lekarza mnie przekonala, ale fakt, ze noga nadal boli, ciagnie do kolana, do piety, stawiajac stope mam wrazenie, jakby mi sie zaraz miala cala kostka rozjechac; ciagnie w gore do posladka.

Zaluje. To byl wazny cel na ten rok. Balam sie wlasnej niemocy, lenistwa, ze zabraknie mi silnej woli by wypelniac plan treningowy, ale tej opcji nie przewidzialam. Ze sie tak latwo przetrenuje. I ze dokucza mi nie miesnie, nie kosci, ale sciegna.

sobota, 10 września 2011

11 wrzesnia

Ped i grypa, sponsorowaly ostatni moj tydzien. W pedzie i z grypa zrobilam usg nogi, wlasciwie nog, przymiotnik "chroniczne" bedzie tutaj slowem kluczowym, ale o tym w kolejnym poscie. W pedzie i z grypa kupowalam wyprawke szkolna dla Najmlodszego, walizke dla Slubnego, skarpetki i takie tam inne gadzety potrzebne w podrozy. Bo rozstajemy sie na 3 tygodnie, Wuj Sam bedzie szkolil Pana Ha w swojej pieknej stolicy.

Zadumalam sie dzisiaj nad poranna kawa, uzmyslowiwszy sobie zbieg dwoch okolicznosci - podroz samolotem do Washingtonu i jutrzejsza data.

wtorek, 6 września 2011

ortopedysta

Zdaniem taty Marciochy, rowniez lekarza, ortopeda jest JESZCZE GORSZY od chirurga. Bo chirurg wycina a ortopeda rabie (Marciosz, to tak bylo?). Zdaniem trenera Artura zwykly ortopeda, nie sportowy, moze w przypadku urazu czysto sportowego po prostu sobie nie poradzic.

Przysfoiwszy powyzsze prawdy, ktore srednio przyjaznie nastroily mnie do "specjalisty", zaraz na progu gabinetu zaatakowalam - a ma pan doswiadczenie w leczeniu problemow sportowcow? Rezolutnie odparowal pytaniem, - co pani ma na mysli mowiac - doswiadczenie?

Lekarz jak lekarz, wizyta jak wizyta, trzeba poglebic diagnostyke - pojutrze, no moze sie wcisne na jutro, ale nie sadze - usg uda, kolana i piety. Podejrzewa stluczenie piety.


Bardzo zaluje, ze od pol roku albo i dluzej wszystkim wokol cwierkole o bieganiu i o maratonie. Znajome Toubaby wrocily z wakacji (pamietacie, pisalam kiedys, ze Bialasy uciakaja z Senegalu przed pora deszczowa), a ze to francuskie Toubaby, wiec dyplomatycznie grzeczne i mile, po slowach powitania pierwsze pytania oczywiscie kieruja w okolice hobby/wakacji/dzieci rozmowcy. Czyli - no kiedy biegniesz? albo - jak forma?

Dlugo bede te, nomen omen, zabe przelykac.
Albo wiem - skasuje wszystkie posty o bieganiu. Rech, rech, rech.

poniedziałek, 5 września 2011

Co to bedzie...

Spac, spac, spac.
Trac oczy probuje sobie przypomniec, dlaczego w Bolandzie przestrachem sie reaguje gdy sie lustro zbije. Czy to ma byc "siedem lat nieszczesc"? A gdy sol sie skonczy? Jedzenia zabraknie?
I co trzeba zrobic, zeby odczarowac; pluc, drapac, isc do marabu?

Lustro sie zbilo, sol wszystek wyszla. A co mi tam - jeszcze jedna siedmiolatka nieszczesc, lodowka z samym swiatlem w srodku.
Braocs.

niedziela, 4 września 2011

The end

Nie mam co czekac na cud. Nie przestanie bolec.
Jak z rakiem, diagnoze postawilam sobie sama - zespol pasma biodrowo - piszczelowego. I to taki porzadnie zaawansowany. Boli zewnetrzna czesc uda, cos tam ciagnie w kolanie i haczy swa wstretna macke o piete.

Czytam na bieganiu i dochodze do wniosku, ze sama sobie na to zapracowalam. Ignorowalam bol piety i bioder, ktory pojawil mi sie po tym beznadziejnie debilnym lazeniu z kijkami z szybkoscia 7km/h (Graziano, udusze Cie, jak mi za tydzien wyslesz sms z kolejnym zaproszeniem na niedzielne chodzenie).
Ignorowalam bol zewnetrznej czesci uda i "srubek", bo... bo mnie od dwoch lat ciagle cos boli i przyzwyczailam sie, ze trzeba wstac, pracowac, zyc, no i biegac, mimo bolu; ze nie nalezy sie nad soba roztkliwiac.
Urocze trzeszczenie i chrupanie podczas krecenia prawa kostka w spoczynku, bardzo mnie i meza rozsmieszalo. Przez kilka dobrych miesiecy. To tez ignorowalam. A byla to zapowiedz nadchodzacej, nadbiegajacej raczej, katastrofy.
No i jeszcze cos - w Dakarze sa 3 rodzaje podloza: gruz, asfalt i beton. Biegalam po asfalcie, czyli po jezdni. Zawsze dla bezpieczenstwa "pod prad", czyli po lewej stronie drogi. Moja lewa noga byla tym samym obciazona przez dodatkowe nachylenie. Minimum 40 km tygodniowo lewa noga nizej od prawej.

Czyj organizm by to wytrzymal?

Odstawiam profenid i myolastan i czekam, co bedzie dalej. Sprobuje namierzyc jutro jakiegos ortopede.

sobota, 3 września 2011

Ostatnia szansa czyli cudotworca lecz wcale nie marabut

Wieki cale nie pisalam o bieganiu. Bo nie ma o czym. Nie ma biegania, nie ma pisania i pewnie nie bedzie maratonu. :( Dwa tygodnie odpoczywalam, tydzien udawalam, ze trenuje - po polgodzinnych truchtaniach wracalam do domu z noga prawie sparalizowana z bolu. Dzis dalam sobie ostatnia szanse - etiopata, zwany przez Hankeskakanke cudotworca. Powyginal mna, pokrecil, ponaciagal. Chrupalo, trzaskalo, nie powiem - ucisk w okolicach krzyza puscil, ale noga nadal boli. Podobno mialam zablokowane L3 i L4 i nerw ktory tam sie zaczyna i konczy nad pieta (wcale nie kulszowy, jakis inny), podobno ma przestac bolec w ciagu dwoch dni. Zatem - czekam do poniedzialku.

Bez biegania staje sie wredna malpa. Cud, ze na dzisiajszych zakupach szkolnych obylo sie bez rozlewu krwi.

Nie zagladam tez na biegowe blogi, bo mi sie zal robi. Szlag niech to. Tylko prosze mnie nie pocieszac, ze nie ten maraton to inny bedzie. Nie bedzie. Osteoporoza i zwyrodnienia galopuja jak szalone, nie pozwalajac zapomniec, ze terapia ktora przeszlam byla radykalnie radykalna. Wiec albo teraz albo nigdy.

piątek, 2 września 2011

Marabut

czyli czarownik. Kilka dni temu poszlam do takiego, jako obserwator oczywista. I co? E tam, lipa. Taki sobie zwykly facet, magicznych przedmiotow ma malo, ale... swiecie wierze, ze jego czary poskutkuja.





Wyjasniam. Czlowiek przyszedl do marabu z intencja jak najbardziej realna, w poszukiwaniu obrony przed zlymi ludzmi. Czlowiek wierzy w te wszystkie gri-gri, dziny, dobre i zle moce. Wyszedl wiec od marabu z przekonaniem, ze zli mu nie zaszkodza, ze jest chroniony. W efekcie chodzi wyprostowany, z blyskiem w oku, uzywa mocnej i madrej argumentacji podczas zebran ze zlymi i neutralnymi; no patrze i nie wierze - prawie terminator.



Marabu jako superpsychoanalityk.

I stawki ma podobne...