piątek, 29 kwietnia 2011

Zlej passy obuwniczej ciag dalszy

Buty mialy dojechac jutro. Nie dojada, bo strajkuja kierowcy cystern,  w zwiazku z czym brakuje benzyny. Doprawdy, czarny jezyk mam, jakby tutejszy "szaman" powiedzial.

Igielka w czytniku poziomu paliwa blisko rezerwy, wiec czeka mnie wekendzik w domu. Perspektywa straszna.

Rankiem odgonilam dzieciarnie, odebralam wii i odzyskalam telewizor, by zasiasc do ogladania Wielkich Zaslubin. I gdy juz, juz pokazywali w kosciele Jasia Fasole, prad sie skonczyl.

Ratunku, niech mi ktos pomoze!!!

czwartek, 28 kwietnia 2011

Glupota poczatkujacego biegacza

Najwyzszy czas na biegowe sprawozdanie. O ile marzec byl mocno treningowy, kwiecien jakos tak sie... rozlal.

Kajmany rozjechaly sie na maratony do Paryza i Londynu, konczac tym samym cykl czwartkowych treningow na stadionie. Obiecanki, ze w czwartki bede sama cwiczyc interwaly, okazaly sie oczywiscie cacankami. Towarzyszylam wiec tylko w srode i sobote grupie biegowej przygotowujacej sie do 100 km w Passatore, o czym tutaj, a w poniedzialek biegalam sama. Zamiast czterech treningow robilam trzy i mam wrazenie, ze byly byle jakie, od tak, zeby nabiegac godzine, czterdziesci minut; wyjatek stanowila sobota - pod fachowym okiem Graziano dwie godziny Gallowayem. I juz, juz, mialam sie umowic na najblizsza sobote i zwiekszenie dawki o kolejne pol godziny ale - jestem bez butow. Zostawilam buty biegowe w Saint Louis, pokaralo mnie za pretensje o buty testowe. Spostrzeglam to wwczoraj, czyli w srode o piatej rano ubrana i wyszykowana do naszego rannego biegania. Niewiele myslac, doprawdy stanowczo za malo, chwycilam nike Sredniej - pol numeru za male. Ale tak bardzo chcialo mi sie biegac. Efekt jest taki, ze nawet gdyby do soboty dotarly moje adidasy i tak nic z tego - pecherz na pecherzu, prawdopodobnie zejdzie mi tez paznokiec z prawego palucha. Ech...

wtorek, 26 kwietnia 2011

Swojskie klimaty

Czesto miewam nierowno pod sufitem, wiem.

Dla przyjaciol, dam sobie reke odrabac. Nie wybieram ich wedlug klucza finansowego, czy wplywow. Wcale ich nie wybieram, po prostu mam i juz.

Gdy widze niesprawieliwosc, nie kalkuluje, czy mi sie oplaci glos podniesc, czy nie. Mowiac prawde nie staram sie tak "prawda w oczy kluc", nie zapedzam rozmowcy w kat, owijam w bawelne, ale slowa adresuje do facjaty zainteresowanego, a nie rozpowszechniam za jego plecami.

Wiele rzeczy mnie interesuje. Lubie wiedziec, pytac, dyskutowac. Pomadrzyc sie fajna rzecz, nie unikam, ale umiem i lubie sluchac co inni maja do powiedzenia. Jesli sie nie zgadzam, argumentuje merytorycznie.

Mam wiele, bardzo wiele wad i komleksow. Wlasciwie sama siebie za bardzo nie lubie. Ale szanuje za jedno - brak obludy. I za to znow dostalo mi sie po dupie. Kiedy sie naucze wreszcie, ze zycie rzadko malowane jest na bialo i czarno?

Viva Polonija Hipokryzyja, milosciwie nam panujaca w roznych zakatkach swiata.

Piasek i blekit


Widok na prawo - Mauretania za zakretem


Widok na lewo - 300km dalej Dakar i za zakretem rzeka Senegal wpada do oceanu


Widok z dol - mozna znalezc zdechla rybe


mozna i syrene


albo kraba


ktorym mozna postraszyc najmlodsze dziecie


mozna tez znalezc pralnie



a tutaj, gdzie rzeka Senegal wpada do oceanu zaczyna sie wlasnie przyplyw, wiec


trza sie szybko ewakuowac


Fajnie bylo


Droga

Nie lubie i nie umiem robic zdjec.

Zlodziej zabral mi moj apartat, zostal mi tylko gupol. Probuje utrwalac nastroje, chwilki.
Swieta spedzilismy na polnocy kraju. Pozniej ja mialam jechac z dziecmi na poludnie, ale poczulam zmeczenie i tesknote za domem, wrocilismy. Nic na sile.

Garstka wrazen z drogi


Gorac udokumentowany



Sadysta drogowy

Widok przed

Widok po prawej

Widok po lewej

Znow widok po lewej
 
Znow widok po prawej

czwartek, 21 kwietnia 2011

Dlaczego???

wszyscy blogowi biegacze, albo raczej biegowi blogowicze dostaja za darmoche buty do testowania, a ja nie??? Nawet jesli na tej stronie nie ma zadnego posta o bieganiu, to przeciez ja tez pisze bloga biegowego, nie?

...bo zgrzeszylam

Szperam w poszukiwaniu adekwatnej dla Afryki kampani zapobiegania rakowi szyjki macicy. I troche przypadkiem natknelam sie na mysl, ktora mnie olsnila. Rak jako choroba, tak silnie wplywa na nasze poczucie bezpieczenstwa, bo poza realnym zagrozeniem zycia, dziala tutaj zasada odwroconego wymiaru sprawiedliwosci: jestem skazany (no bo kto wyszedl z raka? pokazcie mi takiego? przecierz nikt w to nie wierzy), czyli jestem winny.

I zaczynaja sie poszukiwania win. Czynione przez nas, lekarzy, przez najblizszych.
  • palilem
  • jadlam czipsy
  • spalam z facetami
  • pilem alkohol
  • jadlam niezdrowo
  • tlumilam emocje
Efekt winy - kary wzmacnia religijna, lub raczej koscielna retoryka, tak lubiana przez media: Dekalog K...., dziesiec przykazan jak uniknac raka itede itepe. Lubimy zamykac wszystko w system dziesietny i miec poczucie przestrzegania "zasad" pozwalajacych nam trzymac sie z dala od gowna, ale nawet jesli dorzucimy sobie glowne prawdy wiary i wszystkie przykazania koscielne, rak i tak nas dopadnie, gdy bedzie mial na to ochote. A fakt naszej winy, bedzie mial tu mimo wszystko duzo mniejsze znaczenie, niz zwyklismy wierzyc.

Wesolych Swiat.

wtorek, 19 kwietnia 2011

Teatralnie

Zaciagnelam Najukochanszego na sztuke teatralna. Grupa amatorek, glownie Francuzek, raz do roku wystawiaja cos smakowitego. Tym razem bylo to... o tym za chwile.

Przyszlismy 15 minut wczesniej. Sztuka wystawiana jest w takim malym amfiteatrze na dworze. Stoimy, gawedzimy ze znajomymi, czekamy w ogonku do kasy. Wokol prawie same kobiety. - Malo mezczyzn jakos - mowi jedna, zerkajac na mojego meza. - Pewnie sie wystraszyli tytulu - zaczynam rechotac i popatrujac na brwi ukochanego podjezdzajace coraz wyzej. - A Twoj maz wie na co przyszedl?- zagaduje druga. Nieee - i tutaj rechoczemy juz wszystkie bezwstydnie.

Monologi waginy. Rozpisane na 7 glosow. Podobalo mnie sie.

A dzis leze powalona przez nie-wiadomo-co. Glowa, brzuch, niemoc i temperatura.
Do uslyszenia za niedlugo.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Post ani o raku, ani o bieganiu, ani o Senegalu

Zglosilam sie u pani wychowawczyni Najmlodszego na ochotnika i sciubalam dzisiaj papierki na male skrawki do kolazy baobabu i kuli ziemskiej. Zajelo mi to, bagatelka, piec godzin. Bola mnie kciuki i wskazujace. I mam tak ogromne poczucie beznadziejnie spedzonego dnia, ze chyba sie rozplacze, albo komus ehem... cos zrobie niedobrego.

Rozplacze sie takze nad postawa dra Kocura, ktory nie odrabia zadanych przeze mnie lekcji, nie czyta korespondencji i stawia sie na spotkanie nieprzygotowany. Tlumaczy sie operacjami, ktore musi wykonac. Alez zalosne wymowki sobie znajduje, no ja ciez...

Doszlam do wniosku, ze balsam meski po goleniu zawiera chyba testosteron i mezczyzni go sobie codziennie wcieraja, jak ja estogen. Bo poziom ...ehem... wk..a rosl mi dzisiaj piekna rownia wznoszaca, jakby zaklety rozkazem - ty nad poziomy wylatuj... Szczesciem obylo sie w domu bez rozlewu krwi.

ekstrkrem

Kobieta w Afryce musi miec krem. Od slonca, od zmarszczek, od suchego powietrza.
Kremy lubia sie konczyc. Te wyciskane z tubki robia - pierrrd - i sie koncza niespodziewanie. Tragedia. Wieje harmatan - suchy goracy wiatr zdzierajacy skore platami (no moze nie az tak, ale prawie). Z Basiangha wyprobowalysmy - mozna wtedy na twarz uzyc krem do rak (duzo gliceryny) albo do stop (jeszcze wiecej gliceryny).

Powiodlam smetnym wzrokiem po lazienkowym blacie. Pewnie znow Najukochanszy pchal swoje paluchy do moich sloiczkow z mazidlami (no dobra - do sliczka, posiadam zwykle jeden). Oko me padlo na balsam po goleniu. Drogie Panie - efekt jest cudowny - skora gladka, napieta, troche jakby nawet znieczulona. Polecam.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

No wreszcie

Gbagbo zlapany przez Francuzow i oddany w rece Ouattary.
Chociaz jestem przeciw karze smierci, wolam - na pohybel z nim i jego zona!!!

Kochani Rodacy. Wiem, ze ta czesc swiata niewiele Was interesuje. Ale jesli lubicie czekolade, a jestem przekonana, ze bardzo, i nie chcecie by jej cena osiagnela wartosc sztabek zlota, zainteresujecie sie troszeczke WKS - to apel do polskich mediow - teraz sie zasadzam i bede patrzec kto pierwszy o tym w Bolandzie napisze.

niedziela, 10 kwietnia 2011

Radzimy sobie

Nastroje rewolucyjne ucichly, wraz z nimi prad znow zanika. Zaopatrzylismy sie w trzy chinskie lampeczk. Pierwsza ma wbudowana minibaterie sloneczna, druga laduje sie pradem jak akumulatorek, trzecia na baterie alkaliczne.

Czasem wyciagam z szafy robota. Recznego.



Mozna w nim nawet zmielic/ubic mieso. Konsystencja przypomina zapewne oryginalnego tatara. Tego spod siodla. Mniam.
Minou tez twierdzi, ze mniam.

Tak zwane "adidasy", czyli pars pro toto

Czy biegajacy chodza w adidasach?
Wyprowadzajac psa, idac na zakupy albo zwyczajnie chodzac?

Ja nie. Bo mi moich szkoda, ale gdybym miala dziesiec par, pewnie tez bym w nich nie chodzila.
Predzej bym zalozyla tak zwane trampki lub tenisowki.
No to jak, chodza?

sobota, 9 kwietnia 2011

Ufff

Wstalam o piatej. Biegalam od szostej do osmej, w tym piec razy pod gorke na latarnie. Potem zawiozlam syna na sport. Potem pojechalam do centrum z corka kupowac buty. Potem materialy dla mnie na poszycie tego i owego (mam dosc chodzenia w za duzych ciuchach, skoro po roku waga nie wskakuje na poziom sprzed choroby, pewnie juz tak zostanie). Potem zakupy spozywcze. Potem obiad z kolega, ktoremu udalo sie uciec z Abidzanu (ufff). Potem odwiozlam syna na urodziny i tanczylam z dzieciakami 4 godziny. Wrocilam, nakarmilam i ide spac, bo padam.

Wiem, post jest o niczym.
Ale wiecie - musze utrzymac srednia postow na miesiac.

czwartek, 7 kwietnia 2011

"Sen mara"

Sen mara , nie odzegnasz sie
Sen zycie - smierc, nie uciekniesz,
Sen love - hate, zrosniete przepasci,
Jedno serce podzielone na sto,
Jedna mysl oszalala w pszczelim roju,
Jeden rozum pomieszany na morzu sprzecznosci.

Logos i chaos, nie pogodzisz ich,
Sen - widmo zabitych i spokoj bezpiecznych,
Sen walczacych wsrod kleski i krzywda bezbronnych,
Jedno serce pekniete, wszystkie serca bezradne,
Jedna mysl oszalala, wszystkie mysli w poplochu,
Jeden rozum i morze, obszar bez dna.

A jednak sucha stopa przechodzil po wodzie
Bog wiara, czynil cuda i konal za innych,
Sen pieklo potepionych i niebo niewinnych,
Sen zbawienie, sen kara,
Jeden na sto,
Morze bez dna,
Morze dno,
Sen mara.

Autorzy naszych szkolnych podrecznikow uwielbiali Wierzynskiego. My mniej. Ja na studiach posmiechiwalam sie z jego przestarzalych, zbyt oczywistych metafor. Teraz w jego tomach odnajduje wiersze na kazdy moj nastroj, nawet na taki, ktorego nie potrafie uchwycic.

Tak sie czuje. Misrata, Abidzan, Warszawa, Wolomin, Gdansk, Poznan. Moje mysli, moje serce. Z Wami, z Nimi.

Ale tez ze mna, przy garnku z krupnikiem.

niedziela, 3 kwietnia 2011

bol tego i owego

Donosze, ze bol posladkow sie nie pojawil.

Moze dlatego, ze posladkow nie posiadasz? - to przypuszczenie Najukochanszego

sobota, 2 kwietnia 2011

O czym rozmawiaja biegacze, czyli co nas motywuje

O tym co ich boli, bolalo, no ogolnie o kontuzjach. I o jedzeniu. Trzeci temat, to co im przeszkodzilo w trenowaniu, czyli katary, grypy, przypadlosci wszelakie, co zrozumiale, bo by osiagnac cel trza trenowac, a jak sie choruje, to nie mozna. Ale najczesciej gadaja o kontuzjach. Kto, jaka, kiedy zalapal i jak sie leczyl.
Jak sie ich slucha, to az dziw bierze, ze Ci ludzie mimo wszystko biegaja. Moj rak to pikus.

Srodowa poranna godzina byla super. 10 kilo i do domciu. W czwartek na stadionie bylam jedyna kobieta, no poza Isabelle pedziwiatrem, ale ona to z facetami trenuje. Nie pisalam nigdy, ze ta grupa biegowa to dosc ekskluzywna jest. Pracownicy ambasad, organizacji miedzynarodowych, miejscowi przedsiebiorcy. Moje autko przy ich wypasionych 4X4 jak sierotka wyglada, ale co mi tam, parcia w te strone nie mam, wiec mi nie przeszkadza. Podhaczylam sie najpierw pod takich jednych z ambasady X. Rozmawiali o sytuacji w WKS, a wiadomosci mieli ojojoj, pierwyj sort, swiezutkie prosto z pieca. Nie bede udawac, podsluchiwalam, uszy mi sie wydluzyly ze hej. Poza uszami musialam nogi wyciagnac, zeby im kroku dotrzymac. I tak w tempie dosc szybkim 8 okrazen. Chwilka truchtu i kolejne dwie ofiary. Zpochodzeniapolak i przedsiebiorca budowlany. Ci na tapete wzieli ceny dzialek i jak fiskusa ominac przy zakupie terenu budowlanego. Kolejny temat arcyciekawy i kolejne 8 okrazen w tempie za szybkim dla mnie. Teraz sama nie wiem, czy wartoscia dodana do podsluchiwania byl intensyny trening, czy przeciwnie - do treningu kupa ciekawych informacji.

Dzisiejszy dzien urodzinowy zaczelam od dlugiego wybiegania. 4 razy po 25 minut biegu 10/H i 5 minut marszu, co daje razem 2 godziny. Przebieglysmy zaledwie 15,2 kilometra, ale na usprawiedliwienie musze dodac, ze jedno 25 minut to byly dosc ciezkie podbiegi pod gorke z latarnia (zerkalam oczywista z gory na klinike), czyli zmeczenie do wymiotu, a kilometraz zaden.Czekam teraz na bol posladkow, bo podobno pojawia sie po intensywnyh podbiegach.

zdjecie 4.bp.blogspot.com/
Wbiega sie na gore podwojnym slimakiem
A tematy poruszane przez biegajace kobiety sa zdecydowanie mniej motywujace: jedzenie, dzieci, praca, dzieci, jedzenie. I kontuzje, rzecz jasna.

Po powrocie o 8 rano zastalam dom udekorowany napisami, gwiazdkami i balonikami. Maluchy wstaly zaraz po moim wyjscu, czyli kolo 5.30 i pracowicie przygotowywaly urodzinowe sniadanie. Bylo przesympatycznie. Z prezentu biegowego ostatecznie zrezygnowalam, nie mogac tu znalezc nic sensownego za sensowna cene. Ale wreszcie, tuz przed czterdzietka, stalam sie dumna posiadaczka superwypasionej suszarki do wlosow. Czarna, z ciemnofioletowa koncowka i jasnofioletowym kablem. W zyciu bym nie sadzila, ze szlachetnia linia i piekny kolor przedmiotu tak trywialnego jak suszarka do wlosow, beda na mnie tak silnie dzialac.

Podliczmy zatem grzechy z tego tygonia. Zlosliwosc, podsluchiwanie i proznosc. I zlosliwosc raz jeszcze.
Na zdrowie.

piątek, 1 kwietnia 2011

1 kwietnia c.d.

Ech, alez mi sie pluca dotlenily i przepona pogimnastykowala dzisiejszego ranka. Razem z moja starsza siostra blizniaczka Marciocha siadlysmy o 7 rano w wysmienitych humorach przed kompami, i polaczone siecia przerzucona przez Europe, Srodziemne Morze i Sahare, zaczelysmy wkrecac ludzi.
Chociaz dopiero jutro nasze urodziny, to nasze prawdziwe swieto wypada 1 kwietnia - mozemy dac upust swoim zlosliwym charakterom, udajac, ze to niewinne zarciki z powodu prima aprilis.

I tak

Wkrecilam Basianghe, ze przylatuje do Polski za miesiac, bo telewizja chce o mnie program krecic. I ze u niej w domu sie zainstaluje razem z jedna kolezanka, ktora Basiangha srednio lubi. Najpierw przyjela mnie z otwartymi ramionami, a potem chciala dac w ryja.

Marciocha wkrecila Basianghe, ze znalazla bilety promocyjne na Madagaskar za dwaipoltysia na sierpien. Juz mialy leciec, ale ostatecznie Basiangha nakopie do dupy Marciochowi.

Wyslalam sms do kolegi ksiedza, ze kupilam z Basiangha budynek polskiej ambasady, ale te mala przybudowke w ktorej byl konsulat, mozemy wynajac jego zgromadzeniu.

Poinformowalam przeswietna Polonie, ze dostalam w Polsce swietna prace i lece juz w poniedzialek na szkolenie, w zwiazku z czym zapraszam na pozegnalna hrbatke w niedziele. Potwierdzenia przyjscia zaczely juz splywac. Pomysl podkradlam Marciosze, ktora podobna informacja poczestowala kolezanki, z efektem takim samym.

Taaak. Bardzo jestesmy z siebie zadowolone. Sukces na calego. O ludzka naiwnosci; wystarczy Cie podkarmic klamstewkiem bliskim prawdziwego pragnienia, bys zawladnela umyslem ludzkim i stracila czujna podejrzliwosc. Blad. Zwlaszcza gdy w poblizu czaja sie dwie podstepne boginie zlosliwosci: Aniaha i Marciocha.

1 kwietnia

Widziales w lazience jak zalalo sufit? Tataaa!, mama nie zaplacila za telewizje, odcieli nam wszystkie programyyyyyy! Tataaaa, zab mnie boli, ten sam co ostatnio! I tatus o 6.50 rano miota sie miedzy lazienka, telewizorem i paszcza Najmlodszego.

I nie wierzy wlasnym oczom - dal sie wkrecic w ciagu minuty trzy razy.

Prima aprilis - poisson d'avril kochany. I milego dnia!