sobota, 27 sierpnia 2011

Sepy

Tragedia w infantylnym wydaniu? Spsowal sie dzieciecy komp.


Kraza teraz infanty/sepy wokol mojego. Gdzie ja, tam one, zerkaja czy nie odkleje sie na chwile od mojego najslodszego lapciopa, by - gdy to sie stanie - byc pierwszym przed bratem/siostra i zapytac - mogeee???

A ja lubie powoli, niespiesznie, tak od czasu do czasu, po troszeczku, zagladac co jakis czas, sprawdzic jakas mysl, autora, piosenke, ktora po glowie chodzi.

Schowalam sie przed nimi z moim ukochanym. Nadaje do Was z kibelka

niedziela, 21 sierpnia 2011

Zdjecie

Czeka sie na te ostatnie dwa dni w tygodniu, przychodza i pffffff, jak powietrze z balonika. Chyba lepiej nie miec wobec nich zadnych oczekiwan.

W sobotni poranek zwiedzilam szpital im. Aristida Danteca - szpital panstwowy kliniczny, w ktorym znajduje sie chirurgia i onkologia. Jezdzilam tam na naswietlania cobaltem, byla to wiec podroz sentymentalna?

Uprosilam lekarza, mlodego chirurga ktory robi II stopien specjalizacji i jezdzi ze mna na badania kobiet do Yeumbeul, by mnie oprowadzil. Szpital oczywiscie niedoinwestowany, przepelniony, miejsc malo. Na to bylam przygotowana. Porazilo mnie co innego - same ciezkie przypadki. Pacjenci w Afryce zglaszaja sie do lekarza, gdy doslownie stoja nad grobem.

A potem zaczelo padac i bylo cudnie. Przesiedzialam najwieksza ulewe w samochodzie, cieszac sie, ze odkrylam gdzie sie wlacza tylna wycieraczke. Pozniej poszlam na pyszna kawe ze spienionym mlekiem. A gdy sciana deszczu zamienila sie w zwykly, polski kapusniaczek, ruszylam na spacer po wyludnionym srodmiesciu. Przechadzke psul mi sprzedawca parasolow, probujac nachalnie namowic mnie do zakupu swojego towaru. Ech, wy Senegalczycy, tak sie deszczu boicie, przeciez z curku nie jestestem, nie rozpuszcze sie - tlumaczylam.

Niedziela nijaka. Miedzy kuchnia, dziecmi, wymiana niedzielnych fraz z malzonkiem. Probowalam zrobic cos sensownego ze zdjeciami projektowymi. Bo to jest tak - jesli mnie biala dobrze widac, moich czarnych towarzyszy na zdjeciu nie bardzo. I odwrotnie, gdy sie zdjecie rozjasni i ich dobrze widac, ja znikam jak biala plama. Programu do obrobki zdjec nie mam.

W akcie desperacji wyszlo mi takie cos. Mnie tam sie podoba. Wyjasniam, ze na twarzy mam piegi, nie plamy watrobowe.



piątek, 19 sierpnia 2011

Bolesnosc bytu

Ignoranci to maja w zyciu dobrze. Zyja cudnie nieswiadomi i rozkosznie sie raduja swoimi sukcesikami. Nie bede wyjasniac o co zacz i coz jeszcze. Opcja "wyciac - wkleic" zaczyna byc niewystarczajaca...

Na pocieszenie (siebie) dam fote. Nie swoja, ale poloznej, ktora bardzo lubie i szanuje.




Jesli jeszcze nie wyczailiscie, to mowie - popatrzcie na prawo - link do info o projekcie.


Ah. Nadal nie biegam. Boli...

wtorek, 16 sierpnia 2011

Wieza Babel

Mamy gosci. Takich na dluzej. Wakacje dzieci polegaja tutaj glownie na wysylaniu potomkow do rodziny. Jak w Polsce kiedys np. na wies (n.b. bardzo zazdroscilam kolezankom tych wiejskich wakacji, moja cala rodzina miastowa niestety).
Wiec od dwoch tygodni mamy dwoch kuzynow i corke Pani Sprzatajacej.

mowie do dzieci po polsku, one do mnie po francusku
do kuzynow mowie po francuski, oni miedzy soba po woolof
do corki Pani Sprzatajacej mowie po francusku/woolof, ona mi odpowiada w serrer
tato do dzieci czasem mowi po angielsku

pointa:
nikt z nas nie opanowal dobrze zadnego jezyka
(o czym swiadczy powyzsze zdanie)


poniedziałek, 15 sierpnia 2011

No i oberwalo mi sie...

za nadgorliwosc

Cale zycie dostaje za to baty :(

Przerwa

w bieganiu do czwartku albo i piatku.
Trener upomnial, ze glupota bylo samo wyjscie na trening, ze czujac bol nie powinnam biegac. Ech :(

Zla jestem i rozzalona. Bo czuje moc i sile, miesnie nie sa przemeczone, tylko ta noga, ech :( Po polgodzinie zaczynam czuc piete, po kolejnych dwudziestyu minutach sciagacz od skarpetki zaczyna zaciskac sie jak zelazna obrecz, srubka w biodrze zaciera sie jakby zardzewiala, a szpilka w kosci krzyzowej kluje coraz silniej. Moja lewa, zbuntowana noga.

Tegoroczne wakacje to sprawdzian mojej elastycznosci. Wobec zmiany planow. Na poczatku czerwca zrobilam sobie taka piekna rozpiske dotyczaca pracy, wakacji, wyjazdow wekendowych, prac robotnikow na tarasie (kafelki i budowa werandy), przyjmowania kuzynostwa dzieci i organizowania im wyjsc na basen, plaze i dostarczania innych rozrywek. Wszystko, ale to totalnie wszystko wzielo w leb. I zyje z dnia na dzien. Moze przyjda robotnicy, moze uda sie pracowo ogarnac plan na przedwczoraj, a jesli tak, to moze zawioze dzieciaki na basen. Nie lubie, oj jak ja tego nie lubie. Popadam w czarna dziure i nikt mnie tu nie rozumie. Bo tutaj tak jest, to Afryka - slysze od wszystkich wokol, gdy probuje sie wyzalic. I zaraz - wiesz co, te twoje problemy, to zadne problemy.
No nie wiem.
Powinnam moze mieszkac w Szwajcarii.


sobota, 13 sierpnia 2011

W Dakarze gwiazdy nie spadaly

Coraz trudniej jest mi wypelniac plan terningowy. Biegac mozna albo wczesnie rano, albo wieczorem, w ciagu dnia upal i wilgotnosc zwalaja czlowieka z nog. Z tym wieksza przyjemnoscia zdecydowalam sie dolaczyc do grupy moich ulubionych chodzacych/biegajacych, ktorzy w nocy z piatku na sobote zorganizowali marsz po pieciokilometrowej petli. Bylo przesympatycznie. Opowiesciom o wakacjach, planach na kolejny rok szkolny, dzieciach, no i oczywiscie o planach sportowych, nie bylo konca. Wypatrywalismy przy okazji tych spadajacyh gwiazd, ale poza corka prezydenta, ktora razem z ochroniarzem brala udzial w marszu, nie wypatrzylismy zadnej. Wrocilam do domu o polnocy.

Zrobilam petelke pieciokilometrowa z kijkami, pozniej zlozylam je i odbylam obowiazkowy, 3 w tym tygodniu trening - godzinka wolno + 5 interwalow. Niby bieglo mi sie calkiem dobrze, ale dzis musze przyznac, ze moje cialko sie buntuje. To ostatni tydzien intensywnego trenowania, przyszly tydzien ma byc juz lzejszy, licze na odpoczynek, bo odnosze wrazenie, ze jets na granicy kontuzji. Jednak zanim zwolnie tempo i intensywnosc, czeka mnie jutro ostatni w tym tygodniu trening - wolno 120 minut. I szczerze wyznaje juz przed, ze nie wiem, czy dam rade.

Musze sie tu pozalic. Bo boli. Cos podobnego dopadlo chyba kiedys Hanke - bolaca pieta "pociagnelä"w gore i boli teraz lewe biodro, pupa, ciagnie az do kosci krzyzowej w ktora ktos zlosliwie wbija mi szpileczki. Pieknie to sobie wytlumaczylam: oszczedzajac pobolujaca od trzech miesiecy stope, dokladniej piete i sciegno, nie odbijam sie dostatecznie mocno stopa, lecz raczej "ciagne" ja "z biodra"...hm, ciekawe czy ktos z Was zrozumial co mam na mysli. Zmeczona i rozwalona psychicznie (znow trema, czy dam rade przebiec ten maraton?) zrobilam sobie dzisiaj dzien lozkowy. Zazylam przeciwbolowe cholerstwo rozkurczajace miesnie (myolostan, przez kilka godzin jestem po nim jak rosinka), wcieralam zel cliptol i kazalam Slubnemu sie pomodlic. Jutro 6 rano - to samo miejsce co wczoraj. Wolno i dlugo. Zdam relacje czy dalam rade.

Uzupelniajac poprzedni wpis. Dieciaki przeszkolilismy. Ale cala akcja nie byla tak grozna, jakby sie moglo wydawac. Drobne kradzieze sa tutaj na porzadku dziennym, lecz rozboje, zabojstwa, zachowania przemocowe wobec dzieci, ciagle jeszcze naleza do rzadkich przypadkow. Inch Allah.

czwartek, 11 sierpnia 2011

Kobieta z jajami

Jest Ramadan. Pan Ha o 20 je sniadanie, potem spacerujemy, 22 obiad, 5 rano kolacja.

21 - spacerujemy. Bez dzieci. Po pol godzinie chwycil mnie niepokoj, wracamy. W domu dzieciaki - jakas pani byla, zostawila kartke. Czytam: prosze zadzwonic pod numer XXX, podpisano XXX corka pani XXX z banku SGBS. Dzwonie, nie ma tekiego numeru. Bank SGBS? Nie mamy tam konta. Zastanawiam sie dalej... JASNY GWINT, opowiadac mi tu juz kto tu byl i co robil!!!

Opowiesc Najmlodszego:
Zadzwonila pani do drzwi, to jej otworzylem, chciala widziec rodzicow, to powiedzialem, ze wyszli, chcialem drzwi zamknac, ale weszla do srodka i powiedziala, ze na was zaczeka. Usiadla, a ja z Ablayem (kuzyn) wrocilismy do komputera. Co robila? Nie wiem, nie patrzylem, gralem w gry. Aha, wody sie chciala napic to jej dalem.

Opowiesc kuzyna:
Poszla na gore (pokoje dzieci) ale szybko wrocila. Rozgladala sie po salonie, to powiedzialem Najmlodszemu, ze ta tutaj to chyba czego szuka, ale on nie reagowal, bo wiesz ciocia, gralismy w FIFA 2010. Jak poszlismy do lodowki po wode, to podeszla do koszyczka, gdzie klucze trzymacie i drobniaki i grzebala tam. Potem sie zapytala, czy ktos jeszcze jest w domu. To poszedlem po Srednia i wrocilem do komputera.

Opowiesc Sredniej:
Dziewczyna, tak na oko 17 lat (sic!). Mila i sympatyczna, chciala od ciebie mamusiu jakies dossier do banku i poprosila, zebym z nia poszukala. Ale ja powiedzialam, ze nie wiem gdzie trzymasz papiery z banku. Chcialam ja jeszcze o cos zapytac, ale ona caly czas rozmawiala przez telefon, wiec nie chcialam jej przerywac. Chodzila troche po salonie, potem oparla sie o sciane przy wejsciu do waszej sypialni, caly czas z telefon przy uchu. I nagle weszla do waszego pokoju i zapalila swiatlo. Pomyslalam sobie, ze jest niegrzeczna i tak sie nie robi i chcialam jej to nawet powiedziec, ale nie chcialam byc niemila. Ale gdy otworzyla Twoja szafe z ubraniami, to sie jednak zapytalam czego szuka. To ona powiedziala, ze nic, napisala na kartce ten nr telefonu i poszla. Aha, wydaje mi sie, ze dotknela Twoja torebke, ktora lezala na lozku.

Zniknela tylko pieczatka firmowa. Mielismy wszyscy wiecej szczescia niz rozumu.

Coz za misterny plan: godzina, telefon, sprawa z banku. I ta odwaga! Niewatpliwie dziewczynka ma niezle jaja.

(opowiem Wam kiedys jak wyglada "sposob na wode"i "sposob na zapalenie opon mozgowych")

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

CO2

Kurtyna w gore!!!

Zakupilam, zaplacilam z zamiarem zawiezienia do kliniki butle z GAZEM CO2 - ostatni element do projektu. Gazem CO2 dokonuje sie zabiegu kriochirurgii, czyli zamrazania zmian przedrakowych, inaczej stanow dysplastycznych.

Zakupilam, zaplacilam, podjechalam autem pod rampe i sie zaczelo.
- wieziesz to w bagazniku? - pan sie uprzejmie zapytal - bo wiesz, to NIEBEZPIECZNE!
- no ale co sie moze stac? - sie pytam. - to nie dostalas listy z ostrzezeniami? - panu wychodza oczy z orbit.
- no do licha, nie - moje zaczynaja sie upodabniac do jego. - To lec po te kartke z ostrzezeniami - dodal.

To polecialam. A tam 5 stron, ze palne, ze wybucha, ze niebezpieczne, ze powoduje utrate przytomnosci gdy sie ulatnia, a ze sie ulatnia tego nie wiadomo, bo bezwonne. Musialam podpisac ze sie zaznajomilam i ze biere na wlasna odpowiedzialnosc. - Otworz okna - poradzil uprzejmie pan - na wypadek gdyby sie jednak ulatnialo.

K... m.c zaklelam na glos (komfort zycia w kraju gdzie (jeszcze) nie znaja polskich przeklenstw). Trudno, bede jechac wolno i z otwartymi oknami.

Po drodze oczywiscie wszyscy probowali mnie stuknac, albo przynajmniej zajechac droge. Ale nie dalam sie. Dojechalam i dowiozlam.

Kurtyna opada z hukiem z powodu zmrozenia CO2.

Po powrocie do domu odebralam telefon od fabryki CO2, ze bardzo przepraszaja, ale zapomnieli mi powiedziec, ze za drobna oplata oni zapewniaja transport.

Podpalam kurtyne.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Ciiiiiii

Czesto jest tak: wszyscy wiemy o co chodzi ale ciiiiiiiiiii
Tato kolezaki mial guza. GUZA. Nikt nie powiedzial rak, nowotwor, wszyscy mowili GUZ. Moze miedzy soba byli szczerzy, trudno mi uwierzyc, ze rodzina nie rozmawiala z lekarzem o rokowaniach, ze pacjent nie wiedzial na co choruje. Tato zaczal byc poddawany terapii. Okazalo sie, ze to chemio - terapia.
Do dzisiaj w rozmowach nie pada slowo RAK.
Czy tu jest podobnie? Jesli tak, na bogi, DLACZEGO??? Dlaczego nie padlo slowo RAK???
Wytlumacze: nie jestem fanka epatowania rakiem. Ok, sama pisze bloga o raku, gdzies sie tam udzielam przeciwrakowo, ale moj projekt zycia - projekt przeciwdzialania zachorowaniu na RSM w Senegalu - robie jako Anna Ha, wcale nie byla pacjentka onkologiczna. Bo nie widze sensu i juz. Bohaterkami projektu sa kobiety, ktore chcemy zbadac, wyedukowac, upomniec sie o ich prawa (a propos - blog projektowy tutaj). To jednak roznica zasadnicza - nie epatowac a wypierac sie. W koncu na tych, hehehe, celebrytach, jakas tam odpowiedzialnosc ciazy. Milczac daja znak - tak, mam TA chorobe, TA STRASZNA, tak straszna, ze imienia jej nie wolno wypowiadac na daremnie.

Gorac

Od sierpnia do listopada w Senegalu jest strasznie. Goraco, wilgotno, meczaco. Trzeba sie nauczyc zyc w rytmie tropikow: wstawac wczesnie, klasc sie pozno, w poludnie uprawiac sjeste. Wszelkie aktywnosci ograniczyc do spraw ktore musza byc zalatwione, te ktore moga, a nie musza - skreslic. I ta weryfikacje powtorzyc jeszcze trzy razy, by otrzymac liste dzialan niezbednych do przezycia. Sprobujcie, sami sie zdziwicie jak krotka moze byc ta lista.

Jade na maksymalnych dawkach hormonow. Mimo to wybuchy goraca mi sie zdazaja - poskarzylam sie docowi. Przepisal Abufen - swinstwo, dretwieja mi od niego paluszki. A do tego gowno nie dziala, pomyslalam wycierajac pot z czola podczas napadu goraca. Kurcze, a moze to nie sa wcale wybuchy goraca, tylko zwyczajny upal i sie niepotrzebnie truje - doszlam do wniosku po tygodniu zazywania.

Onkobieg

Oglaszamy i namawiamy
Onkobieg organizowany przez Stowarzyszenie Sarcoma.
Pobiegnijcie, namowcie znajomych, rozpropagujcie.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Ramadan i intencje





Naukowo udowodnione rozpoczecie Ramadanu.

Odnosze wrazenie, ze Najukochanszemu blizej do Stworcy niz mnie. Bede wiec stac nad nim codzinnie i pilnowac czy dokladnie sie pomodlil, w czyjej intencji sie pewnie domyslacie.

Na te okolicznosc przysiegam wstawac przed switem i robic Slubnemy sniadanie, co by mogl tylko modlitwie sie poswiecic.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

ucieka z kapieli bo sie wybieli i mlodej parze niech sie szczesci

Mala tytulowa prowokacja.

Najmlodszy poszedl wczoraj na plaze z kuzynostwem. W samo poludnie, bez kremu i czapki. Polozyl sie na sloncu z postanowieniem upodobnienia sie do kuzynow. Gdy go wieczorem odbieralam od szwagierki, rozpalony byl strasznie; goraczka prawie 39 stopni, dreszcze, zimne rece. Biafin na skore, paracetamol do picia i zamumifikowanie w zimnym, mokrym przescieradle. Ech, gupol.

A pewnej mlodej parze, ktora jutro slub bierze, zycze jak najwiecej wspolnych lat, w milosci i szczesciu.
Zycze calym moim sercem. Pan Ha doklada swoje.